piątek, 25 lipca 2014

Rozdział XI: Głupia ja

         Mimo, że następny mecz miał się odbyć w piątek, czyli za pięć dni, strasznie mnie nosiło. Było już późno, a ja dalej siedziałam na Skypie, rozmawiając z Justyną, w ręku trzymając telefon i odpisując co kilka minut Mateuszowi.
 
         - Jak tam Hiszpanie? - pytała podekscytowana Justyna.
          - Jak zwykle... Gorący, zabawni, szaleni... ogólnie sexy! Nie mogę się doczekać aż znowu ich spotkam, uwielbiam ich. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
          - Jezu Julek... - Nowackiej prawie gałki oczne wyleciały z orbit. - To są przecież piłkarze... przecież ty nie cierpisz piłkarzy! A tym bardziej piłki nożnej! Czy coś się zmieniło...? Co mnie ominęło?!
         - Może... - byłam mistrzem w robieniu min niewiniątka.
         - Julia... co ty chcesz mi powiedzieć...? - gdzie po chwili dodała. - Nie mów, że się zakochałaś!
         - Nie, no gdzie!? - zganiłam swoją przyjaciółkę. - Po prostu... uwielbiam ich wszystkich. Oni są tacy... tacy...
         - Julka, uważaj, bo zakochasz się jeszcze w całej drużynie i co wtedy będzie? Chcesz mieć ich wszystkich na sumieniu? - śmiała się, a ja wystawiłam w odpowiedzi język. - Dobra, to kiedy się z nimi widzisz?
         - No właśnie dopiero w piątek... - powiedziałam ze smutkiem w głosie, a Justi się skrzywiła. - Ale może...
         - Może... co? - nakłaniała mnie do dokończenia zdania z jej charakterystycznym błyskiem w oku.
         - To głupi pomysł, ale... - zaczęłam się zastanawiać. - Zastanawiam się nad tym, czy przypadkiem w jakiś sposób nie odwiedzić chłopaków jeszcze przed meczem... - spojrzałam na zegarek i się skrzywiłam, ponieważ wskazówki wskazywały, że dochodzi godzina trzecia. - Późno już, nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał tak szybko... Jestem padnięta, chyba powinnam się położyć.
          - Chyba żartujesz sobie, teraz kiedy wychodzą twe "brudne" myśli na temat facetów mnie zbywasz wykręcając się, że powinnaś się kłaść? Fochne się z przytupem na ciebie, kochanie. Albo nie, nie wiem czy chce wiedzieć co byś z nimi wtedy robiła. Wstydziłabyś się, tyle ci powiem!
          - Stary zbok z ciebie, Nowa. Tylko jedno ci w głowie. 
          - Tak, teraz na mnie wszystko zrzucaj cała winę! - zaczęła się śmiać do rozpuku. - Dobra, może jednak czas się kłaść, bo znowu nam odwala, kochanie. Tęsknię za tobą... 
          - Ja za tobą też, skarbie... - cała radość nagle znikła w oczach Justyny i w moim sercu. Od kiedy się zaprzyjaźniłyśmy, praktycznie zawsze byłyśmy blisko siebie, gdzie ona, tam i ja; gdzie ja, tam i ona. Nigdy się nie rozstawałyśmy, a szczególnie nigdy nie dzieliły nas takie odległości i to jeszcze na tak długi czas. Pożegnałam się z przyjaciółką ze złamanym sercem. - Dobrej nocy, sweetheart. Śpij dobrze.
          - Dobranoc, baby. Sweet dreams. - odpowiedziała ze smutkiem w głosie, po czym się rozłączyła, a ja zamknęłam klapę laptopa, odkładając go na podłogę.
          Wpełzłam pod kołdrę, czując w sercu dziwne, niezidentyfikowane uczucie, jakiego jeszcze nie czułam. Uczucie kompletnej pustki, jakby coś wyparowało z mojego życia, co było moim powietrzem. Po chwili zerwałam się i sięgnęłam znów po komputer. Jak to możliwe? Czułam się paskudnie. Uświadomiłam sobie, że dawno nic nie pisałam Hiszpanowi. Czułam się winna. Mimo zmęczenia, udało mi się napisać naprawdę dłuuuuuuugą wiadomość do niego. Chyba będzie to czytać z pół dnia. Opisałam mu praktycznie wszystko co mnie ostatnio spotkało, bardzo szczegółowo. To, co Paweł wyrządził Wiki i jak bardzo chcę go zamordować, to, jak zostałam porwana o objęcia Mateusza, a szczególnie to jak poznałam reprezentację Hiszpanii - czyli najwspanialszą rzecz jaka mi się przytrafiła od dłuższego czasu, i w zasadzie wiele innych spraw. A pomyśleć, że tak bardzo broniłam się przed tym Euro. Czyżbym zmieniła zdanie na temat tej gry? Nie wiem, nie jestem co do tego taka pewna, jednak co do piłkarzy na pewno tak. Są fantastyczni. Przez Parę minut zastanawiałam się czy opisać ten incydent z szatni, ale postanowiłam, że nie napisze tego, nie chciałam by mój GPB19 się mną zgorszył... oczywiście, gadu gadu, gadka szmatka, a ja i tak to opisałam, jeszcze w większych szczegółach niż zamierzałam. Głupia ja. No ale to przecież mój przyjaciel! Nie może się na mnie obrazić za szczerość. - uśmiechnęłam się na tą myśl.
           Tak, mam zamiar jakoś dorwać chłopaków, tęsknie za nimi, mimo, że tak naprawdę nie minęło tak wiele czasu od naszego ostatniego spotkania... Czułam się przy nich jak przy swoich, jakbym odnalazła swoje miejsce na Ziemi. Nie wiem jak ja to zrobię... Chociaż...
          Wpadłam na genialny pomysł. Chwyciłam jeszcze za telefon i zaczęłam pisać szybkiego sms-a. Miałam pomysł jak znaleźć się wśród chłopaków nie czekając na następny mecz. Odpowiedzi mogłam oczywiście się spodziewać dopiero rano, ale co tam. Musiałam to załatwić jak najszybciej, by przypadkiem nikt mnie nie ubiegł. Kiedy wysłałam wiadomość, przypomniałam sobie ile rzeczy muszę jeszcze załatwić. Mateusz naciskał na ponowne spotkanie; musiałam spotkać się z Wiktorią i z nią porozmawiać, oraz wręczyć jej prezenty od piłkarzy. Oczywiście nie mogę zapomnieć o zamordowaniu tego gnoja, ale to mogę spokojnie zrobić w między czasie między jedną sprawą a drugą. Kto wie, może uda mi się nakłonić chłopaków do pomocy z reprezentacji? No kto mądry by pomyślał, że za śmiercią jakiegoś małolata stoi reprezentacja Hiszpanii? Czyżby plan doskonały? Jestem genialna!
           Dokończyłam szybko wiadomość do Hiszpana, wysłałam ją, po czym wyłączyłam urządzenie i wgramoliłam się ponownie w pierzynę, wygodnie się lokując. Moje myśli zaczęły krążyć wokół mego tajemniczego przyjaciela. Kiedy myślałam nad tym, kim on jest, co robi, jaki jest naprawdę i o tym, że moje marzenia dotyczące poznania go, mają się niedługo  ziścić, serce waliło mi jak oszalałe. Ze strachu? Ze szczęścia? Chciałabym znać odpowiedź... Kiedy tak rozmyślałam, nie zauważyłam kiedy zasnęłam.


~*~*~*~*~*~


          Jest już cholernie późno, a ja wciąż nie spałem. Przez pół nocy czytałem tą samą wiadomość, z miliard razy, zapamiętując słowo w słowo, mimo, że byłem padnięty, a rano miałem wstać. Jednak to mnie nie powstrzymywało od przeczytania wiadomości jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny. W końcu w pokoju zapaliło się światło małej lampki nocnej stojącej przy łóżku i usłyszałem ciche klęcie mojego przyjaciela. 
          - Kurrrr... człowieku, czy ty widzisz, która jest godzina? Chyba upadłeś na głowę, czemu nie śpisz? Stary cię zabije! 
          - Napisała do mnie. - odpowiedziałem krótko, nie odrywając wzroku od monitora, ciągle wchłaniając słowo w słowo. 
          Mój przyjaciel poderwał się z łóżka i znalazł się tuż obok mnie, wyczuć można było w nim niedowierzanie, ale i konsternację wraz z zachwytem. Pochylił się, by przeczytać wiadomość wraz ze mną. Czytał ją długo, ja praktycznie znałem już ją na pamięć. Wróciłem pamięcią do tamtego dnia, nie miałem pojęcia co zrobię, kiedy ją zobaczę. Jednak musiałem zachować zimną krew, nie mogłem przecież nic zrobić. Spodziewałem się prędzej, że spotkam ją podczas spaceru po mieście, a nie, że zauważę ją na stadionie. Nie pisała mi, że to się zmieniło. W zasadzie nie było kiedy, ostatnio też nie pisaliśmy do siebie aż tyle. To jej pierwsza tak długa wiadomość od dłuższego czasu. Zachwyciła się moją reprezentacją. To dobrze, bardzo dobrze. Bo przecież jak można jej nie kochać? Poznała wszystkich. Torresa, Ramosa, Cesca, Casillasa, Inieste. Wszystkich. Raduje mnie ta myśl.
           - Ale się rozpisała. Na serio, nie wiem, kiedy ostatnio z własnej, nieprzymuszonej woli przeczytałem taki kawał tekstu. - powiedział mój przyjaciel, wracając do swojego łóżka. - Wiesz, musisz mi coś powiedzieć.
          - Ty w ogóle cokolwiek czytasz z wyjątkiem etykietek spożywczych? - zaśmiałem się patrząc na niego, odkładając urządzenie na stolik nocny. Wstałem i zacząłem ściągać koszulkę. - Co takiego dręczy twą biedną duszyczkę? 
          - Tak debilu, czytuje trochę... - rzucił, ale zawiesił się patrząc na mnie i dopiero po dłuższej chwili dodał - nie odpiszesz jej?
           - Nie. - odpowiedziałem krótko. Nawet nie wiem co miałbym jej powiedzieć, napisać. Gdybym zaczął teraz, mógłbym napisać coś głupiego, zdradzić się, że ją widziałem. A ona nie może tego wiedzieć, że jestem w jej kraju. - To cię tak trapiło?
           - Nie. - powiedział niepewnie i niezbyt szybko. Wtedy zaczął mówić dalej, przy okazji układając się w jego łóżku. - Interesuje mnie czy odpisała ci coś na temat tego, że postawiłeś ja pod ścianą, że MA do ciebie przylecieć. Dała na to jakąś odpowiedź? "Tak", "Nie", "Wal się stary zboku"?
          - Kompletnie nic, nie wiem co ona z tym zrobi. Może faktycznie się boi... ale ta ostatnia odpowiedź z pewnością by cię usatysfakcjonowała, nieprawdaż? 
          - BARDZO - odrzekł złośliwie przyjaciel, ale ja nie zwróciłem na to uwagi, tylko mówiłem dalej.
          - A co jeżeli nie przyleci...? Tylko faktycznie ucieknie przede mną do tych stanów? Nie chce by tego robiła. Nie chce jej stracić... - usiadłem na brzegu łóżka kompletnie załamany.
          - Zwariowałeś, tyle ci powiem. Oczywiście, że nie ucieknie, a jak nawet, to na pewno nie przez ciebie, ogarnij dupe, stary. Ale musisz się pilnować. Wiesz jakie są dziewczyny. Szczególnie, że to Polka. One są kompletnie inne od tych naszych. Niewinny ruch może negatywnie odczytać i się przestraszyć. - w pokoju zapadła niezręczna, bardzo długa cisza. Biłem się sam ze swoimi myślami. Nawet teraz chciałem wstać i pobiec do niej. Jak? Nie wiem jak miałbym ją odnaleźć, ale pewnie coś samo by mnie do niej zaprowadziło. Ale nie mogę tego zrobić, on miał rację. Jeżeli zrobię chociaż jeden fałszywy ruch, może być po mnie. Mimo tego, że jest mi ciężko. Że tak bardzo chciałbym znowu ją zobaczyć. Spojrzeć w jej piękne oczy, jeszcze raz. Chciałbym ją dotknąć, przytulić. Za każdym razem, kiedy płakała mi w mailach nie raz, zawsze chciałem to zrobić. Teraz chciałem zrobić to, chociaż raz, za te wszystkie momenty. Później znów usłyszałem głos przyjaciela, chociaż za nic w świecie nie chciałem usłyszeć tych słów, nie w tej sytuacji, mimo, że miał całkowitą racje... - Jesteś w czarnej dupie, stary. I to bardzo czarnej...


~*~*~*~*~*~

          - Nie, nie odpisał. Zawiodłam się trochę, kiedy zobaczyłam brak nowych wiadomości w skrzynce... - powiedziałam z żalem w sercu. 
          - Spokojnie, jeszcze ci odpisze. - powiedziała beznamiętnie Weronika nie patrząc na mnie, tylko na tłumy turystów chodzących po rynku. - Może po prostu jeszcze jej nie odczytał. Nie powinnaś być w tak gorącej wodzie kompana. A Natalia ci odpowiedziała na wiadomość? 
          - Tia.. - odpowiedziałam niechętnie. - Rano zadzwoniła. Powiedziała, że przeprasza, ale nie mogę jej zastąpić tam u reprezentacji. Ona musi być i koniec. Jakby miało się coś zmienić, to jeszcze mi da znać, ale wiesz... czarno to widzę. Myślałam w ten sposób uda mi się bez problemu znaleźć w pobliżu chłopaków. 
          Byłam zawiedziona. Teraz  musiałam wymyślić inny sposób, by się do nich dostać. Bez karty ich podopiecznego nie dopuszczą mnie do nich. Z myśli wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. 
          - Yhm.. Mateusz nalega na spotkanie. - w odpowiedzi usłyszałem głośne jęknięcie blondynki. - Co? Co jest? 
          - Nie lubię tego typa. Lepiej niech się od ciebie trzyma z daleka. 
          - Teraz to chyba żadnego faceta nie lubisz... - powiedziałam cicho pod nosem.
          - A żebyś wiedziała! Już żaden nie wzbudzi we mnie zaufania, a szczególnie ten typ. Mówię ci! 
          Wtedy przypomniałam sobie o prezencie od Hiszpanów dla Wiki, który wciąż miałam w torbie. Spojrzałam na przyjaciółkę, a kiedy się upewniłam, że nie patrzy w moją stronę, pochyliłam się ku mojej torebce, by wyciągnąć koszulki, kiedy nagle zwróciła się do mnie.
          - Juliet, a co z twoimi studiami? Powinnaś w sumie składać papiery do potencjalnych szkół, a przynajmniej się zorientować, którą uczelnię wybrać. Rozglądałaś się już coś? 
          - Tia, trochę tak, jednak ciągle mam dylemat... - raptownie się wyprostowałam i spojrzałam na swoją szklankę, która była do połowy pełna sokiem pomarańczowym. - Nie wiem co mam zrobić... w sensie gdzie mam studiować. Jest tyle miejsc w sumie na świecie, trudno mi cokolwiek powiedzieć. 
          - No ale czemu nie postawisz sobie za punkt docelowy Barcelonę? Nie chcesz poznać Hiszpana? 
          - Ależ oczywiście, że chce. Zawsze o tym marzyłam, jednak... - pociągnęłam łyk soku ze swojej szklanki. - ... mam obawy co to będzie. Tak naprawdę, nie wiem czego mogę się spodziewać. A nie, sorry, wiem... mogę się spodziewać dosłownie WSZYSTKIEGO. Od tego, że to jakiś maminsynek mieszkający z rodzicami po starego zboczeńca czy gwałciciela. Albo kalekę, bądź syna włoskiego mafioza, który musiał uciekać z kraju, choć nie na tyle, by uciec na inny kontynent. Młodego studenta medycyny, prawa, matematyki czy polityka, bądź coś takiego... Albo nawet księdza! - zrobiłam wielkie oczy. - Ale to byłby szok... Naprawdę, tak niewiele wiem, że nawet moja wyobraźnia nie może wyliczyć wszystkich możliwości, kim on może być. 
          - Czyyyyyyli... - zamyśliła się teatralnie, a po chwili dodała rozpromieniona. - Zarówno dobrze może być piłkarzem! 
          W tamtej chwili zaczęłam się dławić, kiedy usłyszałam co za nową głupotę wymyśliła moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią spod byka, lecz nie miałam już nawet siły, by jej cokolwiek powiedzieć. 
          - No co? Nie patrz tak na mnie. 
          - Kochanie.. Ty lepiej już nic nie mów, nic nie myśl, bo to ci najwyraźniej nie wychodzi. Justyna już dawno zwróciła ci na to uwagę. 
          - Wredna małpa. - odpowiedziała krótko i pokazała mi język, odwracając wzrok.
           Wtedy postanowiłam dać jej prezenty. Chwyciłam za torbę i wyciągnęłam z niej obie koszulki. 
          - A wracając do piłkarzy i zaufania... chłopaki zrobili coś specjalnie dla ciebie. - pokazałam Weronice koszulkę pełną autografów. 
          Dla mnie reakcja była oczywista. Najpierw blondi zrobiła wielkie oczy jak krowa, po paru sekundach dezorientacji wystrzeliła w górę niczym sztuczne ognie w sylwestrową noc, wydając przy tym różne, dziwne odgłosy do niczego nie podobne, latając wokół stolika, skacząc i robiąc niezidentyfikowane dzikie ruchy. Przez chwilę miałam obawę, czy podarować jej koszulkę od jednego z jej "mężów", jednak kiedy się już trochę uspokoiła, pomyślałam, że po co to wszystko przeciągać. Gdy wystawiłam przed siebie jeszcze jedną koszulkę, Wiktoria stanęła dęba, przez chwile patrząc na koszulkę, którą trzymałam. Wyciągnęła drżącą dłoń przed siebie, by chwycić kawałek materiału, a kiedy zauważyła żółtą '4', jej reakcji nie da się nawet opisać. Całe to podniecenie nie da się opisać słowami. Aż wstyd mi się zrobiło, kiedy inni goście lokalu dziwnie się patrzyli na mnie i na moją towarzyszkę. Przez chwilę się obawiałam, czy któryś z kelnerów nas nie wyprosi, ale na szczęście zauważyłam, że każdy z nich, który stał na zewnątrz, śmiał się na widok tego przedstawienia. 
          - Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! Ale, ale jak? Jak? Jak? O matko - przyłożyła nos do materiału po czym przewróciła oczyma z rozkoszy i przycisnęła do swoich piersi. - Jeszcze czuć jego pot, OMG! Już nigdy, przenigdy tego nie puszczę! 
          Nie wierzyłam w to, co widzę. Załamałam się na całego, już naprawdę nie wiedziałam, jak miałabym to skomentować. Zakryłam jedynie oczy i prosiłam w duchu, bym w tamtej chwili zapadła się pod ziemię. Nagle usłyszałam dźwięk wibracji. Spojrzałam na blat stolika, na którym leżał mój telefon. Chwyciłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Przez chwilę nie rozumiałam co się dzieje, lecz niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha, mówiąc niepewnie:
          - Halo..?
 
_________________________________________________________________________________


Dum dum dum dum... 
          Po.. BARDZO DŁUGIM CZASIE zamieszczam takie niezbyt fajny rozdział. Czy jest to "WIELKI COME BACK"? Nie wiem, mimo, że bym bardzo chciała. Są niby wakacje, a ja mam już sporo na głowie - np. matura w tym roku... Jest to straszna myśl, ale nieunikniona. Mam nadzieję, że uda mi się naskrobać jakiś nowy wpis, który będzie mieć jakiś SENS, no ale cóż, nigdy nic nie wiadomo c:
          Tak wgl, to życzę jeszcze miłych wakacji, jest jeszcze drugie pół. 
No więc także tego... do następnego!

PS. Zdaję sb sprawę, że pojawią się każdego możliwego rodzaju błędy, za które błagam o wybaczenie, jednak pisałam to w środku nocy, na takie "szczegóły" nie zwraca się uwagi...

2 komentarze:

  1. Nareszcie wróciłaś! :D
    Rozdział jest świetny, haha, te końcowe sceny znacznie poprawiły mi humor, moje zachowanie znając życie na pewno byłoby podobne xD
    Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale! Mam nadzieję, że pojawi się on jak najszybciej, pozdrawiam i życzę weny oraz powodzenia na maturze :)

    OdpowiedzUsuń