czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział X: Mini Jordi

          Staliśmy przed murawą i obserwowaliśmy grę toczącą się między drużyną z Włoch, a zespołem z Hiszpanii. Stadion szalał, ludzi owładnęły dzikie demony football'owego szaleństwa, każdy chciał dopingować swoją drużynę najlepiej jak umiał. Przez chwilę rozglądałam się po stadionie z podziwem dla tych ludzi. Tak ślepo zapatrzonych w jedenastu chłopaków ze swojej ulubionej drużyny. Nawet zauważyłam Mateusza, przebranego już w koszulkę reprezentacji Hiszpanii, a kiedy mnie zobaczył, posłał mi ciepły uśmiech. 
          Nie powiem, z zainteresowaniem oglądałam tą grę, to było zupełnie co innego niż gra kilku-, kilkunastoletnich chłopców na szkolnym boisku. Tutaj ciężko było przeciwnikowi strzelić bramkę. 
          - Jesteś na mnie obrażona? - spytałam się, nie odrywając wzroku od Ramosa biegającego tam i z powrotem. - Nic nie mówisz, nic nie komentujesz. Nawet nic nie powiedziałaś jak spotkanie z Włochami. 
          - A co mam mówić? - odpowiedziała niechętnie Weronika. - Jeszcze nikt nie strzelił bramki. 
          - A więc jesteś obrażona, bo już z 98 razy byś mnie łapała za ramie i coś krzyczała. Nawet nie błagałaś mnie, żebym zebrała dla ciebie autografów od Hiszpanów. Naprawdę, nie mam pojęcia za co się fochasz, ale kiedy się już ogarniesz, to wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie, idąc w kierunku mojej grupy.
          Jednak po drodze, upewniając się, że Weronika na mnie nie patrzy, podeszłam do jej torby leżącej na ziemi i wyciągnęłam z niej jej koszulkę Hiszpańskiej drużyny. Kiedy już ją wyłowiłam, ukryłam ją szybko do swojej torebki i jakby nigdy nic, poszłam dalej. Kradzież? Być może. Miałam pewien plan, który miałam zamiar zrealizować, nawet jeżeli Wiki się do mnie nie odzywała. 
          Mecz zakończył się wynikiem 1:1 po bramce Fabregasa dla Hiszpanii. Nie wiem czemu, ale po meczu poszłam do szatni moich "podopiecznych". Idąc długim korytarzem oświetlonym sztucznym świateł, nie myślałam o niczym. Minęłam dwóch ochroniarzy z lekkim uśmiechem na twarzy oraz z lekką obawą, że mnie zatrzymają i nie pozwolą iść dalej. Jednak ci tylko odwzajemnili uśmiech i poszli dalej bez jakiegokolwiek zawahania. Kiedy dotarłam pod drzwi szatni weszłam do środka i natychmiast tego pożałowałam. Tak szybko wyleciałam z pomieszczenia jak i wleciałam. Oparłam się o ścianę i zakryłam swoje oczy dłonią robiąc "facepalm'a". Czułam, że jestem czerwona jak burak. W duchu dziękowałam, że swój wzrok miałam skierowany ku górze a nie.. ku dołu. Do tej pory słychać było przez drzwi krzyki chłopaków, gwizdy, śmiechy, typowe dla facetów zboczone odzywki. Nie pomyślałam o tym, że jak wejdę do środka, to ujrzę roznegliżowanych piłkarzy, gdzie tylko niektórzy mieli ręczniki przepasane na biodrach, a kilku inni jeszcze nie zdążyło ściągnąć swoich spodenek. Myślałam, że umrę tam ze wstydu. Po dziesięciu minutach drzwi otworzyły się i przede mną staną jeden z piłkarzy. 
          - Wejdź. - powiedział z przyjaznym uśmiechem na twarzy. Był wysoki, miał ciemne włosy i brązowe oczy. - I nie rób więcej takich wpadek, bo to ci nie wyjdzie na dobre. - puścił  mi oczko i sam wszedł do szatni.
          Kiedy wychyliłam głowę zza drzwi ujrzałam, że teren jest "czysty" i bezpiecznie mogę wejść do środka, nie narażając moich oczu na ślepotę. Piłkarze byli już przyzwoicie pozakrywani tu i ówdzie, więc powoli wkroczyłam do środka. Jednak nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo kiedy otwierałam usta by przywitać chłopaków, zostałam porwana przez Torresa, który uwięził mnie w swoich ramionach i nieświadomie zaczął mnie dusić. Kiedy jednak piłkarze ujrzeli, że moje zdrowie, jeżeli nie życie, jest w niebezpieczeństwie, pośpieszyli mi na ratunek i prawie zwijając się ze śmiechu, odciągnęli blondyna od mojej osoby na bezpieczną odległość. 
          - Oj, dzieciaku! Chcesz naszą królewnę udusić? - zapytał śmiejący się Pique podtrzymujący mnie, żebym spokojnie mogła dojść do siebie po ataku gracza Chelsea. - Już lepiej? 
          - Tak, tak... już jest lepiej, dziękuję. - uśmiechnęłam się, patrząc się prosto w jego błękitne oczy. - Tak w ogóle to przepraszam... - odwróciłam wzrok od wysokiego Hiszpana i spojrzałam na resztę chłopaków. - nie powinnam tutaj wchodzić bez pukania czy coś. Strasznie mi głupio. - po tych słowach poczułam, że znowu spaliłam buraka.
          - Spokojnie, księżniczko! - poczułam, jak ktoś obejmuje mnie jednym ramieniem i kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam tego samego piłkarza co mnie zaprosił do szatni. - Tutaj raczej nikt nie ma ci tego za złe.
          - No właśnie, Busi ma całkowitą rację! - potwierdził Jordi Alba, który wyszedł właśnie spod prysznica, tylko i wyłącznie w luźno owinięty ręcznik na biodrach. Zdawało mi się, że gdyby go puścił, to od razu by się zsuną pokazując 'Mini Jordiego' całemu światu. A raczej mi. Nie powiem, jego... mokry wygląd był naprawdę... Nie, dobra, lepiej wam tego nie powiem. Sami musicie sobie to wyobrazić, ale powiem tylko, że każda inna dziewczyna na moim miejscu by się ostro napaliła i na niego rzuciła bez żadnego zastanowienia. - Świetnie, że przyszłaś, księżniczko! Jak ci się podobał mecz?
          - Ymm... świetnie. - wydukałam, próbując nie patrzeć na luźno owinięty ręcznik, który z każdą sekundą wydawał się być coraz bardziej luźniejszy. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na pierwszego lepszego piłkarza stojącego koło mnie. Zgadnijcie na kogo trafiłam. - A tak w ogóle, to co wy macie z tą "księżniczką"?
           - A co, to zabronione? Jesteś jedyna w naszym męskim gronie, powinnaś się czuć wyjątkowo.. księżniczko. - zaśmiał się olbrzym i odwrócił się idąc w kierunku swojej szafki. 
          - Okeeeeeeeej...? Dobra, niech ci będzie, Pique. A tak poza tym, mam do was prośbę.
           - Jaką? - zainteresował się Alba stając obok mnie z dziwnym błyskiem w swoich oczach. Już nie wiedziałam, gdzie się patrzeć... w jego oczy, czy w ręcznik, który o dziwo jeszcze zasłaniał jego męską dumę. - Zrobimy dla ciebie wszystko!
          - No właśnie! Wszystko! - potwierdzili dziwnie pobudzeni Torres z Ramosem. 
          - Nie potrzeba WSZYSTKO. Moglibyście złożyć autografy na tej koszulce? - wyciągnęłam koszulkę Wiktorii ze swojej torebki i wyciągnęłam ją przed siebie, by piłkarze mogli ją zobaczyć. - To koszulka mojej przyjaciółki, która was wręcz kocha do szaleństwa i po prostu oszalałaby ze szczęścia gdyby otrzymała od was wszystkich autografy. 
          - Nie ma sprawy, już się robi! - krzykną z entuzjazmem Jordi wyrywając mi koszulkę z ręki, co nie było dobrym pomysłem, bo ten gwałtowny ruch sprawił, że ów ręcznik spadł na ziemię odsłaniając tajemnicę chłopaka. W szatni najpierw zapanowała cisza, a później bardzo głośny, gwałtowny, niepohamowany śmiech piłkarzy. 
          Czy Jordi ma się czym pochwalić? Nie powiem wam, bo akurat w tamtym momencie moje oczy zasłonił swoją dłonią Iker Casillas, który ni stąd ni zowąd pojawił się przy mnie. Kiedy już Jordi zakrył swoją "dumę", mogłam już normalnie spojrzeć na Albę, który spalił buraka tak samo jak ja kilka chwil wcześniej. 
          Chłopaki popisali całą koszulkę, o mało ją nie rozrywając i oddali mi po chwili, a ja schowałam ów pamiątkę do torby, by jej już nic się nie stało. Oczywiście, nie mogłam się oprzeć i wyżuliłam od Fabregasa jego koszulkę także dla Wiktorii, bo ta wtedy umarłaby ze szczęścia, a skoro była okazja? To czemu nie korzystać! 
          Ja też dostałam koszulkę. A nawet kilka. W sumie, to piłkarze się zabijali, by mi je wręczyć, niż na opak. To wprost niemożliwe, no nie? Dostałam koszulkę od Torresa, Ramosa (o tak, ta dwójka zawsze jest przy mnie pierwsza), Alby (no dziwne, nie?), Casillasa, Busquetsa i Navasa, którego oczy są wprost magiczne! Nie miałam pojęcia co zrobić z tymi koszulkami, przez myśl mi przeszło, żebym sprzedała na Allegro, ale po chwili się rozmyśliłam. Nie będę taka okrutna.
          Po jakimś czasie wyszłam z piłkarzami i odprowadziłam ich do autokaru. Zasugerowali mi podwózkę, ale jakoś nie paliłam się do tego. Nie było tak późno, wolałam już wrócić sama do domu niż jechać autokarem z tyloma napalonymi facetami.
          No więc pożegnałam się szybko mówiąc tylko 'Adios! Hasta pronto!' i popędziłam szybko na najbliższy przystanek. Tego dnia nigdy nie zapomnę. Czy to normalne, że będąc przy osobach, które są mi tak obce... czuje się tak świetnie? Niesamowicie?


__________________________________________________

Rozdział szybki i krótki ;_;
Wybaczcie za błędy. Wróciłam z Niemiec (nie chcecie wiedzieć, co tam przeżyłam, ale tego nigdy nie zapomnę xD), poszłam na balety z przyjaciółką wczoraj i co? Jak tylko wróciłam, dostałam silnego ataku zimna - gorączka. Pięknie, nie? Nie ma to jak zachorować pod koniec wakacji -.-

Ale idziemy dalej!
Po dzisiejszym meczu, który oglądałam na swoim nowym wypasionym telewizorku (cholera, musiałam się pochwalić xD wybaczcie :c) : 


- Ney, naucz się nie przewracać. I załatw sobie nowe buty.

- Valdes, jestem z Ciebie dumna :')
- Messi, po twoim nietrafieniu myślałam, że mi oczy wyjdą z orbit (tak w ogóle słyszeliście o plotkach na temat jak niby Messi zachowuje się w stosunku do kolegów? Nienawidzę mediów, są zakłamane, a ludzie im wierzą... -.-')

- Busi, za co była ta cholerna kartka?!
- Dani, wszystko ok? :c Dobrze sie czujesz Miszczu mój?
- Cesc, co to za kartka!? A, i nasza czwóreczka rozegrała swój setny mecz w Barcelonie! Grając w 100 meczach wygrał 6 pucharów! (przynajmniej tak zrozumiałam z gorączką, kiedy czytałam co Cesku napisał na fejsie)
- No i reszta, reszta zespołu, dziękuję!
- Zobaczyć czerwoną kartkę dla ławki rezerwowych - BEZCENNE <3 (tak, wiem, jestem wredna xD)

Mimo iż nie padła żadna bramka, mimo iż sędziowie to ..... , mimo iż było tak dużo fauli ze strony ATM a to my dostawaliśmy kartki, mimo iż serce się kraje widzącego Ville grającego przeciwko swojej byłej drużynie, pomimo iż nie popisaliście się zbytnio...
I tak was kocham <3




A to to już naprawdę mnie rozwaliło xDDDD

To chyba tyle, może w najbliższym czasie uda mi się coś naskrobać (napisać).

Adios! ;)

PS. Wybaczcie, jeżeli ktoś będzie zniesmaczony tym rozdziałem i uzna, że jestem zboczona xd Bo wcale nike jestem ;d Jakimś cudem ;_; Po prostu jakoś tak mi się chciało pokazać takiego Jordiego, naszego słodziachnego chomiczka :3

9 komentarzy:

  1. Gdyby któremuś z piłkarzy spadł ręcznik to nie byłoby mocnych, którzy zasłoniliby mi oczy :D ja to dopiero jestem zboczona! :D hehehe rozdział fajny, cieszę się że wróciłaś cała i zdrowa, pisz dalej i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, świetny, czytając ten rozdział, uśmiech nie schodził mi z twarzy. No i ten Torres z Ramosem, oni to zawsze pierwsi do wszystkiego :D Wcale zboczona nie jesteś, no a rozdział może i krótki, ale jakość jest wspaniała. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili na mojego bloga, dopiero zaczynam http://czasami-trzeba-uwerzyc.blogspot.com/, dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałaś się pochwalić , no musiałaś -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A musiałam! No musiałam, bo tak zaje...fajnie się na nim mecze ogląda, że po prostu szok! <3

      Usuń
  5. hahhaha sytuacja z ręcznikami :D hahahha leże .xdd
    rewelacyjny rozdział !
    zapraszam do mnie na nowy : http://tu-eres-el-remedio-para-mi-condicion.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no super rozdział! :D szczególnie ten ręcznik :D pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. HAHAH ŚWIETNY ROZDZIAŁ XDD JORDI HAHA SIĘ SPESZYŁ NO ALE TO MÓGŁ JAKOŚ SIĘ OKRĘCIĆ CZY COŚ A NIE TAK CHODZIĆ NO. PRZECIEŻ TO BYŁO WIADOME, ŻE PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ SIĘ TEGO RĘCZNIKA POZBĘDZIE XDD

    OdpowiedzUsuń
  8. http://bordowogranatowamilosc.blogspot.com/
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń