poniedziałek, 8 lipca 2013

Prolog: Szczęście przychodzi wtedy, gdy się go najmniej spodziewasz.

Czerwiec 2006 roku.

            W końcu. Koniec moich męczarni i koniec przebywania większości dnia z tymi hipokrytami bez ambicji i planami na przyszłość. Nareszcie mogę zacząć wszystko od nowa. Nowe miejsce, nowa szkoła, nowi znajomi. Chociaż z tymi znajomymi nie jestem pewna. Nie jestem łatwą, ani otwartą osobą… ale Gdańsk jest bardzo dużym miastem. Na pewno spotkam osobę, która mnie zrozumie i się ze mną zaprzyjaźni. Przynajmniej mam taką nadzieję…

          - Julka! Juuuulka!! – usłyszałam nagle wołanie dobiegające z dworu. Kiedy podeszłam do okna mojego pokoju, zobaczyłam, że przed blokiem stoi Mateusz, mój przyjaciel z sąsiedniej klatki.

          Chodziliśmy razem do przedszkola i do równoległych klas podstawówki, która znajdowała się dwie ulice dalej od naszych domów. Teraz to się miało zmienić, on szedł do gimnazjum sportowego w naszym mieście, ja do prywatnego gimnazjum w Gdańsku. Tu  nasze drogi musiały się rozejść. I tak kiedyś musiało to nastąpić, prędzej czy później. Kiedy mnie już zauważył, krzykną – Julia, proszę, otwórz okno!
          - Czego chcesz? – zapytałam ozięble, kiedy spełniłam jego prośbę.
          - Chodź ze mną na boisko! Zagramy w gałe… 
         - Dobrze wiesz, że nie lubię tej gry.
          - Po prostu jej nie rozumiesz! – zaczął się sprzeciwiać. – Chodź pograć, noooo…
          - Jedenastu chłopaków uganiających się za jakąś piłką, jak gromada głupich szczeniaków za byle czym…
          - Jesteś okrutna – odpowiedział przygnębiony chłopak.
          - A tam. – machnęłam niedbale ręką.
          - Julka… proszę, chodź ze mną. Za tydzień wyjeżdżasz i mogę cię już więcej nie zobaczyć. Wiesz, że ja cię lubię i znamy się tak długo. Jesteś… jesteś najbardziej… naj… em… - Mateuszowi zaczął się plątać język.
          - Najbardziej…co? – zapytałam zaciekawiona, jednak nie dałam po sobie tego poznać.
          - No bo… ech. Jesteś najfajniejszą dziewczyną jaką znam… Jesteś mądra, dużo wiesz, lubisz gry komputerowe… Tylko z piłką nożną masz problem… ale… ale to można u ciebie jeszcze naprawić!
          - Naprawić? To ja jestem zepsuta? – zapytałam, krzywiąc się przy tym.
          - Oj, dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi! – powiedział zrezygnowany chłopak, któremu opadły ramiona. – To co… wyjdziesz…?
          - Wyjdę. – odpowiedziałam niechętnie po dłuższej chwili milczenia, po czym zamknęłam za sobą okno.
            Kiedy wyszłam z klatki, mój przyjaciel robił jakieś sztuczki z piłką. Zawsze chciał być piłkarzem, jak jego idole. Od kilku lat nawet gra w tutejszym klubie sportowym. Nie wiadomo jednak, jak potoczą się jego losy w tym kierunku, ale wszyscy trzymają za niego kciuki. Podobno ma talent. Podobno. Nie mi oceniać, w końcu na tym się nie znam.
            Kiedy mnie zobaczył, złapał w jedną dłoń piłkę, a druga wyciągną w moją stronę na znak, bym ją złapała. Nie wiem po co, ale podałam mu swoją dłoń i tak trzymając się za ręce, poszliśmy w kierunku boiska szkolnego, znajdującego się niedaleko.

             Chodziliśmy tak od kiedy pamiętam. Zawsze trzymaliśmy się za ręce, kiedy szliśmy na boisko. Tak z przyzwyczajenia. Lecz, kiedy chodziłam z nim na boisko, nigdy nie chodziło mi o grę, tylko o obserwowanie chłopaków i Mateusza jak kopali w nogę. Zazwyczaj lubiłam obserwować jak potrafili wygiąć swoje ciało by zdobyć piłkę, okiwać kogoś czy złapać by nie wleciała do bramki. Ale chyba najczęściej chodziłam tam, by ich opatrywać, kiedy sobie zdzierali skórę z kolan, łydek czy łokci. Jednak, kiedy miałam kilka lat kopałam piłkę, ale to było kiedyś.

            Kiedyś. Kiedy byłam jeszcze słodką, optymistyczną dziewczynką. A teraz? Nie lubię świata. To przez moich rodziców. Rozwiedli się, kiedy miałam sześć lat. I to jeszcze w jakim stylu!

            Na sali sądowej, podczas rozprawy przydzielającej któremuś z nich opiekę nade mną, kłócili się. Niestety, nie o mnie. Tylko o pieniądze. Nie raz Sędzia upominał ich, że na tamtej rozprawie chodzi o mnie, ale oni nie słyszeli, nie zwracali uwagi. Tylko o pieniądzach. Cały czas. Kto ma przejąć firmę, kto mieszkanie, samochód, dom po dziadkach, itd. Aż w końcu przydzielono mnie matce. Czemu? Bo mnie wywalczyła. Ale nie po to, by mnie mieć przy sobie. Po prostu jej prawnik zwrócił jej uwagę, że wtedy musiałaby dostawać alimenty na dziecko. I tak się stało. Dostawała pieniądze na dziecko. Na dziecko, a sama wszystko zabierała dla siebie. Nie, żebym chodziła głodna, brudna czy coś. Tylko po prostu odwiecznie nie było niby pieniędzy na jakieś dla mnie przyjemności, jak wysłanie mnie na obóz zagraniczny, kupienie nowego komputera, książek, kursów językowych i takich tam. 
            Wtedy, po ich rozwodzie, moje życie, mój świat, świat sześciolatki stał się szary, zimny, pesymistyczny. Ojca praktycznie nie interesowałam. Dostawałam jakieś tam prezenty na urodziny, święta, ale to nie to samo. Brakowało mi jego ojcowskiej miłości. Rodzeństwa też nie miałam, byłam jedynaczką. A z mamą to naprawdę był koszmar. Od rozwodu żyłyśmy jak pies z kotem. Nie dogadywałyśmy się, czasami w ogóle się mną nie interesowała. Później  zaczęła się zadawać z jakimiś dziwnymi typami spod ciemnej latarni. Do końca życia będę dziękować, że kiedy byłam w czwartej klasie, trafna na Jerzego. Równy z niego facet. Jest tylko zabiegany, zapracowany, ale kiedy tylko mógł, starał się mi pomóc i zastępować ojca. Trochę traktował mnie jak własną córkę, ja jego jak dobrego wujka. Był nauczycielem angielskiego w tutejszym liceum, więc wieczorami dawał mi korepetycje z tego właśnie języka. Nauczył mnie więcej niż przez te 6 lat w szkole. Jednak mój stosunek do życia się nie zmienił.
            Przez to wszystko właśnie byłam wyziębłą 12-latką. Myślałam, że dalej będę nieufna, niezadowolona, nieszczęśliwa do końca życia. I tu los spłatał mi figle. I to całkiem niespodziewanie. Może trudno w to uwierzyć, ale... dzięki internetowi. I temu, kto powiedział, że „Szczęście przychodzi wtedy, gdy się go najmniej spodziewasz” muszę przyznać całkowitą rację.


__________________________________________________

Hej, to mój nowy blog. Zaświtał mi w głowie pomysł, więc postanowiłam go przelać na kartki i opublikować go tutaj.
Mam nadzieję, że wam się spodoba! :)

6 komentarzy:

  1. Noo ciekawie się zapowiada :D
    Ale noo.. Jak można tak mówić o piłce nożnej :/ Jestem załamana :C
    Taki Mateusz przyjdzie, chce pograć a ona mu z takim tekstem wylatuje :P
    Miejmy nadzieję, że to sie zmieni ;d
    Czekam na pierwszy rozdział :P
    Pozdrawiam! ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie i bardzo tajemniczo, czyli tak jak lubię :) Jestem strasznie ciekawa co tam dalej się stanie. A dziewczyna z tą piłką nożną to mnie załamała, jak tak można?! No ale współczuję jej dzieciństwa, jej rodzicie są strasznie egoistyczni. Ciekawe jak sobie poradzi w Gdańsku. Czekam na następny i mam nadzieję, że będziesz mnie informować :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, będę informować o nowościach :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Czyli po tym komentarzu można wnioskować, że się podoba? :D

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*
    http://wiecejnizprzyjazn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń