Tuż po godzinie wychowawczej wypuścili wszystkie klasy maturalne do domów. Całe szczęście. Co prawda dziewczyny proponowały, byśmy poszły na kawę do naszego ulubionego miejsca, ale ja nie chciałam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
Kiedy już się w nim znalazłam, nikogo nie było w mieszkaniu. Całe szczęście. Rzuciłam w kąt swoją torbę, ściągnęłam zimową kurtkę i buty i od razu rzuciłam się do laptopa, by napisać maila do GPB19. Za każdym napisanym słowem coraz bardziej łzy napływały mi do oczu i spływały po policzkach, a wiadomość była naprawdę długa. Opisałam mu całą tą sytuacje, począwszy od szarpaniny (wiem, miałam mu tego nie pisać…), po newsa jakiego sprzedała mi Nowacka i jeszcze wiele innych rzeczy. „Miałabym zostać sama w Polsce? Bez nikogo? Nie ma mowy, nie zdzierżę tego!” mówiłam sama do siebie wycierając łzy rękawem od bluzy. Kiedy już wysłałam wiadomość, wstałam od biurka i poszłam do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę, dalej ciągnąc zakatarzonym nosem od płaczu.
Kiedy już się w nim znalazłam, nikogo nie było w mieszkaniu. Całe szczęście. Rzuciłam w kąt swoją torbę, ściągnęłam zimową kurtkę i buty i od razu rzuciłam się do laptopa, by napisać maila do GPB19. Za każdym napisanym słowem coraz bardziej łzy napływały mi do oczu i spływały po policzkach, a wiadomość była naprawdę długa. Opisałam mu całą tą sytuacje, począwszy od szarpaniny (wiem, miałam mu tego nie pisać…), po newsa jakiego sprzedała mi Nowacka i jeszcze wiele innych rzeczy. „Miałabym zostać sama w Polsce? Bez nikogo? Nie ma mowy, nie zdzierżę tego!” mówiłam sama do siebie wycierając łzy rękawem od bluzy. Kiedy już wysłałam wiadomość, wstałam od biurka i poszłam do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę, dalej ciągnąc zakatarzonym nosem od płaczu.
Było zimno. Termometr za oknem pokazywał -15 stopni zimna. Na szczęście śnieg przestał padać. Kiedy już zalałam torebkę zielonej herbaty wrzątkiem, dalej nie mogąc powstrzymać łez, usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. Wychyliłam się z kuchni i spojrzałam w głąb mieszkania, w stronę swojego pokoju, jak w jakimś amerykańskim filmie. Postanowiłam wrócić do pokoju i ponownie otworzyłam swojego laptopa.
Minęło zaledwie pięć minut od wysłania maila, a już uzyskałam odpowiedz. Naprawdę, nie spodziewałam się, że tak szybko mi odpisze.
”Julciu, nie płacz. Wiem, że płaczesz, zbyt dobrze Cię znam, Chica. Nie warto. Nie powinnaś się tym tak przejmować, przecież sama wiesz, że to szczęście dla Twoich przyjaciółek, ale rozumiem Cię, że jest Ci bardzo z tym ciężko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałbym teraz znaleźć się obok Ciebie i wytrzeć te wszystkie łzy z Twojego policzka, przytulić Cię tak mocno, byś przestała już płakać i byś w spokoju zasnęła, wiedząc, że jest ktoś przy Tobie, kto nigdy Cię nie opuści. To niesamowita męczarnia dla mnie, że mieszkamy tak daleko od siebie, to przyprawia mnie o furię.
Ale za to, co zrobiłaś tej Justynie, powinnaś ode mnie oberwać i to zdrowo. Po co to zrobiłaś? Ja rozumiem, że wasze kobiece hormony są nie do powstrzymania, ale to już lekka przesada! Zawiodłaś mnie tym, powinnaś to zignorować, a nie wszczynać przez to bójki.
Tak w ogóle to nie powinnaś być jeszcze w szkole? Zaskoczyła mnie twoja wiadomość tak wcześnie i to bardzo. Plan ci się zmienił? Ja mam zapisane, że powinnaś mieć jeszcze 4 lekcje. Wagarujesz? Oby nie, bo byś mnie jeszcze bardziej wkurzyła, a dobrze wiesz, że mnie lepiej nie denerwować.
A co do studiów, to nie martw się, na pewno wszystko się ułoży. A może ty też powinnaś gdzieś wyjechać…?”
Po pierwsze… dobrze wiedzieć, że on ma mój plan lekcji.
Po drugie, ciekawe jak ma zamiar mi coś zrobić?
Po trzecie: niby gdzie miałabym wyjechać?!
Napisałam ponownie do niego wiadomość z pytaniem, czy ma jakieś pomysły, gdzie niby miałabym wyjechać, bo jego pomyśl wydaje się być śmieszny. Niestety, nie odpisał mi od razu jak poprzednio. Wyczekiwałam na jego wiadomość przez całe południe siedząc w kuchni i robiąc obiad dla Jerzego i mamy, jeżeli ona w ogóle się zjawi.
Kiedy skończyłam, odrobiłam lekcje i położyłam się na swoim łóżku tępo wpatrując się w sufit. Po piętnastu minutach nie mogłam znieść tej ciszy panującej w mieszkaniu, dlatego włączyłam radio, a z głośników wypłyną utwór Shakiry "Addicted to you". Uwielbiałam tą piosenkę, uwielbiałam Shakirę. Podziwiałam jej talent i zawsze chciałam śpiewać tak jak ona, no ale to tylko marzenia...
Gdzieś koło godziny szesnastej dostałam sms'a od Wiktorii, z prośbą o spotkanie, 'tam gdzie zawsze'. Bez dłuższego zastanawiania się wstałam z łóżka, ubrałam się, chwyciłam torbę, zamknęłam mieszkanie na klucz i wyszłam ze starej, ale wyremontowanej kamienicy, kierując się w stronę miejsca spotkania. Mieszkałam prawie że w samym środku rynku, dlatego miałam przed sobą trochę drogi.
Po jakiejś godzinie byłam już na miejscu. W szkole baletowej. Bez jakiegokolwiek zmieszania weszłam do budynku i pokierowałam się to jednej z sal z lustrami na drugim piętrze. Do sali Wiktorii. Od kiedy tylko zaczęła przygodę z baletem, tam trenowała. Mówiła, że w tamtym miejscu potrafi lepiej się skoncentrować i uwolnić dobrą energię.
Stanęłam przed wejściem do TEJ sali i przez chwilę obserwowałam swoją przyjaciółkę, jak pilnie wykonywała każdy ruch. Każdy by się ze mną zgodził, Wiki to dobra tancerka.
- Już jesteś? - zapytała z uśmiechem, kiedy zobaczyła moje odbicie w lustrze i się odwróciła. - W zasadzie to ja już kończę.
- Spokojnie, nie spiesz się. - usiadłam na podłodze pod jedną ze ścian. - Ja poczekam.
- Justyna ci już powiedziała… - dziewczyna znowu zaczęła robić ruchy rękami a później nogami, nie odwracając się do mnie. - To nie jest tak, jak myślisz.
- Nie tak jak myślę? To jedziesz do tych Włoch, czy nie? - zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, co przyjaciółka w tamtym momencie do mnie mówi.
- To… to ty nie jesteś na mnie zła? - odwróciła się i spojrzała na mnie. - O mój Boże, Julia… a ja myślałam, że się na mnie obraziłaś, że ci nie powiedziałam.
- Nieeeeee tam, no co ty! - machnęłam ręką i się uśmiechnęłam. Mimo, iż w domu płakałam, wiadomość GPB19 mnie uspokoiła. On miał rację… jak zawsze. - Dlaczego w ogóle miałabym się obrazić? Prędzej czy później i tak bym się dowiedziała. A to duża szansa dla ciebie! Lepiej się zbieraj, bo idziemy na kawe.
- Chodź do mnie, rodzice pojechali do Zakopca i zostałam sama z Amelią. - pomogła mi wstać z podłogi. - Zaraz przyjdę.
- Spoko. - odpowiedziałam, a kiedy zostałam sama w sali, stanęłam przed ścianą luster i zaczęłam robić dziwne ruchu, próbując naśladować przyjaciółkę. Szczerze? Komedia.
Podeszłam do sprzętu stereo, chwilę przy nim pogrzebałam i po chwili z głośników wypłynęła muzyka. W tym samym momencie weszła już przebrana Weronika, a kiedy ją zobaczyłam zaczęłam specjalnie 'tańczyć' (to raczej były dzikie pląsy) i trochę fałszywie śpiewać wraz z Shakirą "And I'm crazy, but you like it! Loca, loca, locaaaa..!" powodując uśmiech i niepohamowany napad śmiechu u mojej przyjaciółki. Po chwili jednak dołączyła do mnie i wspólnie wykonywałyśmy dzikie ruchy w rytm muzyki.
Godzinę później wchodziłyśmy do domu Wiktorii Weroniki. Śmiesznie to brzmi, no nie? Niektórzy mówili do niej Weronika, niektórzy Wiktoria, a my, z Justyną, mówiłyśmy i tak i tak. Oczywiście, po drodze musiałyśmy zahaczyć o PGE Arenę, bo jakżeby inaczej. Weronika uwielbiała patrzeć na stadion. Zawsze wpatrywała się w niego jak… sama nawet nie wiem co. Tutaj, na oficjalnym otwarciu stadionu, poznała swojego chłopaka, Pawła. Zabawna ta historia z ich poznaniem się, bo to Wiki wylała na jego spodnie, w okolicach krocza, Coca-colę i była mała spina między nimi, ale coś zaiskrzyło i… szkoda gadać, bo to bardziej skomplikowane, niż się wydaje.
- Ami, jestem już w domu! - krzyknęła blondynka wchodząc do mieszkania. - Przyszłam razem z Julką!
W tamtym momencie z głębi domu przybiegła do nas Amelka i rzuciła mi się na szyję.
- Cześć Amelia. Jak tam? - spytałam, kiedy mnie puściła.
-Dobrze. - uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Ami, jesteś głodna? - spytała dziewczynkę starsza siostra.
- Nie, nie jestem.
- Dobra, to jak zgłodniejesz, to daj mi znać, to ja ci wtedy coś zrobię. A teraz wracaj do siebie. Chodź Julia do kuchni, zrobimy sobie kawy lub herbaty.
- Spoko, nie ma problemu. - poszłam za przyjaciółką, a mała znowu gdzieś zniknęła. - I jak? Nie możesz się już doczekać, co? - spytałam, siadając na jednym z blatów kuchennych.
- Hmm.. mówisz o studiach, czy o Euro? - zapytała z lekkim uśmiechem, nalewając wody do czajnika.
- W sumie i o tym i o tym, ale odpowiedz mi najpierw na Euro.
- Bardzo! - zaczęła piszczeć i skakać. Ja tylko ośmieliłam się zrobić 'poker face'a', na nic innego mnie nie było stać. - Tylko szkoda, że Paweł nie może iść.
- Ale pech… - powiedziałam z ironią.
- To co? Zastąpisz go? - zrobiła oczy jak Kot w Butach ze "Shreka".
- Zapomnij! Nigdzie nie idę! - wydarłam się na nią, kiedy przede mną klęknęła. - I skończmy ten temat!
Dziewczyna więc przemilczała wszystko i podała mi kubek z kawą. Później zrobiła na kolacje kanapki dla Amelki i dla nas po czym poszłyśmy do pokoju Werki. Ona nigdy nie robiła żadnych zmian w wyglądzie pomieszczenia. Zawsze tak samo, od X lat. Nad łóżkiem nasze (i nie tylko nasze) zdjęcia, wszędzie plakaty piłkarzy FC Barcelony i gadżety z nią związane, w szafie stos pogniecionych i nie poukładanych ubrań, na biurku jak zazwyczaj syf. Tu jakiś pusty kubek stał, tu jakiś talerzyk, multum podręczników i popisanych kartek, na monitorze od komputera warstwa kilkumiesięcznego kurzu. Tak, to właśnie jest Wiktoria. Wiktoria-syfiara. Justyna zawsze się awanturowała, za każdym razem jak weszła do jej pokoju. Darła się, że dziewczynie tak nie wypada, ale cóż, Werka nic sobie z tego nie robiła. Przynajmniej zdjęcia nad łóżkiem były równo przyklejone.
Później pomagałam dziewczynie z matmą, bo następnego dnia miałyśmy mieć kartkówkę. Szło ciężko, bo matematyka to wróg numer jeden Wiktorii. Skończyłyśmy około godziny dwudziestej, wtedy się zebrałam i wyszłam z jej mieszkania, kierując się w stronę rynku. Było zimno, ale miasto miało swój urok. Było ciemno, lekko prószył śnieg, ale przede wszystkim było mglisto. Temperatura wynosiła 23 stopnie na minusie. W kawiarniach było bardzo dużo ludzi, ogrzewających się i rozmawiającymi z przyjaciółmi lub sympatiami. Czasami niektórym dziewczynom zazdrościłam związku. Ja miałam raz 'chłopaka', co okazało się kompletną pomyłką i przysięgłam sobie, że nigdy więcej. Jednak, coś we mnie krzyczało, że chciałoby mieć kogoś bliskiego. "Co ja gadam? Przecież mam Hiszpana! Weź się dziewczyno ogarnij, bo zaczynasz świrować."
Siedziałam już u siebie w pokoju i słuchałam muzyki na 'YouTube', siedziałam na 'Facebook'u' i gadałam z Justyną i Werką przez czat. Wtedy dostałam odpowiedź na moją wcześniej wysłaną wiadomość do GPB19.
”A czy to Europa jest mała? Albo świat? Świat jest duży, zobacz ile jest państw na świecie! Ale tak poważnie, to myślałem o… żartuje, nie myślałem o niczym konkretnym. Jednak przyjmą Cię wszędzie. Jesteś bardzo dobra, ja to wiem! Spokojnie możesz startować na każdą uczelnie, na jaką byś chciała.”
"Ech… żeby jeszcze to było takie proste" - pomyślałam zrezygnowana. Nie stać mnie na zamieszkanie zagranicą i studiowanie tam. Chyba "G" o tym zapomniał. Napisałam mu o tym, po czym zamknęłam laptopa i wyszłam z pokoju. Postanowiłam potowarzyszyć Jerzemu siedzącemu samotnie w salonie, który oglądał jakiś kanał informacyjny.
- I jak obiad? - spytałam, siadając obok niego na kanapie. - Smakował?
- Hyhy, oczywiście! Jak zwykle. - uśmiechną się i spojrzał na mnie.
- To to już po dziesiątej? - bardzo się zdziwiłam i spojrzałam na ojczyma. - Gdzie mama?
- Dokładnie 22:34. Nie wiem dokładnie. Chodzi gdzieś po mieście z ciotką. Znasz je.
- O Boże… - skomentowałam krótko i pokiwałam rezygnująco głową. Nie cierpiałam ciotki Wandy, a mama spędzała z nią każdy wolny czas.
- Co się dzisiaj działo? - spytał, nie odrywając wzroku od telewizora.
- A nic ciekawego. Byłam u Wiki, tłumaczyć jej matme.
- A w szkole? - dopytywał.
- W szkole? A co miałoby niby w niej być? - nie podobało mi się to wypytywanie Jerzego. Zawsze mnie ciągną za język, kiedy chciał, żebym się do czegoś przyznała, ale teraz nawet nie wiem, o co mu dokładnie chodzi. A może i wiedziałam? Wiem jedno, serce mi waliło jak oszalałe, jednak zachowałam stoicki spokój. - Jak zwykle nuda. Niedługo matura… takie tam.
Mężczyzna westchną ciężko, zdjął okulary z czubka nosa i po chwili powiedział.
- A ten incydent w szkole? - właśnie w tamtym momencie raczył mnie zaszczycić swoim wzrokiem. - To nazywasz nudą?
- Jerzy… - zaczęłam i czułam się jak małe dziecko, które stłukło mamy ulubiony wazon czy coś takiego. Dyrektor miał mu nic nie mówić. - Skąd wiesz…?
- Wicedyrektorka mnie zaatakowała, kiedy wszedłem do pokoju nauczycielskiego.
- Kurw… - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć.
- Julia! - podniósł głos mój ojczym. - Dobrze wiesz, że nie toleruje w dym domu wulgaryzmów.
- Przepraszam.
- Raczysz mi powiedzieć, co takiego się wydarzyło na przerwie? Bo od wicedyrektorki nie za wiele się dowiedziałem, jedynie zostałem opluty w twarz.
- Hahahah!!! - zaczęłam się śmiać jak opętana. - Nie gadaj! Ty też?
- Niestety. No więc?
Wtedy opowiedziałam mu całą historię, jak to Wiktoria mnie namawiała na Euro, jak to Justyna obrażała GPB19 i jak nie wytrzymałam i się na nią rzuciłam. Oczywiście opowiedziałam mu o rozmowie z dyrektorem i o tym jak się dowiedziałam, że dziewczyny mnie opuszczają. Kiedy mówiłam mu o tym ostatnim, znowu łzy napłynęły i się rozpłakałam. Ten w odpowiedzi mnie przytulił.
- Mówiłaś o tym "Elemu"? - zapytał, głaszcząc mnie po głowie. El. Od słowa "On" z Hiszpańskiego. Tak właśnie nazywał GPB19. Doskonale o nim wiedział. Nie bałam się mu powiedzieć o moim przyjacielu. Tylko przed mamą przez te wszystkie lata ukrywałam prawdę, a moją zmianę uważała, że to jej zasługa. Nie wiem jak niby przyczyniła się do mojej zmiany, ale nie mam zamiaru ja wyprowadzać z błędu, tym samym mówiąc o Hiszpanie. Gdyby się o nim dowiedziała, wpadłaby w furię, zabrała komputer i zamknęła mnie w domu jak ptaka w klatce.
- Mówiłam. - załkałam, nie przestając się przytulać do ojczyma.
- I co ci na ten temat powiedział?
- Że mam nie płakać… że to wielka szansa… szansa dla dziewczyn… i wielkie szczęście… I… i, że mnie rozumie… - wzięłam chusteczkę do ręki, którą podawał mi Jerzy i wydmuchałam nos. - I… i jest bardzo zły, że mieszkamy tak daleko od siebie. Że… że chciałby mnie przytulić, że chciałby wytrzeć wszystkie moje łzy…
- Oj, maleństwo… - pogłaskał mnie po głowie. - Nawet nie wiesz, co on musi czuć, skoro tak ci napisał.
- Jerzy… kocham cię, wiesz? - przytuliłam się do niego mocniej. - Ty jesteś moim tatą.
- Nie, kochanie. - zaśmiał się. - Twoim ojcem jest Adam.
- Ciul z Adamem. To, że mam jego geny w sobie, nie oznacza, że jest moim tatą. Ojcem może być, ale nie tatą. Ty byłeś przy mnie, kiedy tego potrzebowałam.
- Właściwie, to Hiszpan był przy tobie, kiedy tego potrzebowałaś. - zauważył. Ja w odpowiedzi tylko przewróciłam teatralnie oczami, a on się tylko zaśmiał.
- Kochasz mamę, prawda? Pomimo tego jaka jest?
- Tak, Juluś. Kocham.
- To dobrze. - odpowiedziałam. - Napijemy się herbaty?
- Chętnie, chodź do kuchni.
Poszliśmy razem do kuchni i przyszykowaliśmy sobie po kubku zielonej herbaty. To nasza ulubiona. Moja i Jerzego. Posiedzieliśmy trochę i jeszcze porozmawialiśmy. Wyżaliłam się mu, że chciałabym gdzieś wyjechać na studia, a on tylko popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. T a t a chciał z całego serca mnie gdzieś wysłać, bym była szczęśliwa, ale to nie było takie łatwe. "Nie jest nas za bardzo stać na taki wydatek." - powiedział. Doskonale o tym wiedziałam, mimo to, strasznie chciałabym wyjechać z tego kraju.
~*~*~*~*~
- Coś z nią nie tak? - zapytała mnie, kiedy stałem przy oknie i tępo wpatrywałem się w dal.
- Ona już nie wytrzymuje… a ja tym bardziej. Dzisiaj miała cholernie ciężki dzień a ja… a ja nawet nie miałem jak jej pomóc. Do tego jeszcze mi nie odpisuje. - odwróciłem się i spojrzałem na nią, siedzącą na łóżku.
- Spokojnie, może już śpi. Albo jeszcze ci odpisze. Proszę nie zadręczaj się.
- Łatwo ci mówić! - zacząłem chodzić tam i z powrotem.
- Kochasz ją? - zapytała, a ja stanąłem w miejscu i spojrzałem na swoją ukochaną. Bała się mojej odpowiedzi. - Zależy ci na niej, prawda?
- Tak, kocham ją. Ale nie tak jak Ciebie, skarbie. - podszedłem do niej i objąłem jej twarz swoimi dłońmi. - Ona... Ona jest kimś znacznie więcej niż tylko przyjaciółką. Znamy się sześć lat… to jedna trzecia jej życia! Stałem się za nią odpowiedzialny. To… to moja siostra.
- I co chcesz z tym wszystkim zrobić, kochanie? - zapytała, całując mój wierzch dłoni. - Myślałeś nad tym?
- Myślałem…
- I?
- Coś mi przyszło do głowy, ale nie wiem, co z tym będzie. - spojrzałem jej prosto w oczy i złożyłem a jej wargach pocałunek, po czym wyprostowałem się i wyszedłem z sypialni, kierując się do salonu. Tam otworzyłem laptopa i podłączyłem się do sieci.
"Tym razem stypendium mi nie pomoże. Nie dam rady się wyrwać z tego głupiego kraju. Czemu ja muszę mieć takiego pecha? Przepraszam, że wcześniej nie odpisałam, rozmawiałam z Jerzym. Masz od niego pozdrowienia.
A tak w ogóle… to wszystkiego najlepszego z okazji 25 urodzin. Kupiłabym Ci prezent, ale nawet nie wiem, na jaki adres go miałabym wysłać. Więc muszą wystarczyć Ci tylko życzenia. Jeszcze raz 1000000 lat! :*
Ja lecę spać, jutro wreszcie piątek. Dobranoc.
PS. Najchętniej, to bym przywaliła Ci tortem w twarz, ale mogę sobie tylko o tym pomarzyć."
"Niedługo to się zmieni." - pomyślałem. "Zobaczysz…
jeszcze nie takie rzeczy będziesz robić."
_______________________________________________
No i jest! 3 część! Mam nadzieję, że jakoś to wyszło, ale chyba nie pobiłam ostatniego rozdziału z bójką, itd.
Na moim drugim blogu już pisałam, tutaj nie będę się rozpisywać jak tam, ale napiszę tylko:
Minęło zaledwie pięć minut od wysłania maila, a już uzyskałam odpowiedz. Naprawdę, nie spodziewałam się, że tak szybko mi odpisze.
”Julciu, nie płacz. Wiem, że płaczesz, zbyt dobrze Cię znam, Chica. Nie warto. Nie powinnaś się tym tak przejmować, przecież sama wiesz, że to szczęście dla Twoich przyjaciółek, ale rozumiem Cię, że jest Ci bardzo z tym ciężko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałbym teraz znaleźć się obok Ciebie i wytrzeć te wszystkie łzy z Twojego policzka, przytulić Cię tak mocno, byś przestała już płakać i byś w spokoju zasnęła, wiedząc, że jest ktoś przy Tobie, kto nigdy Cię nie opuści. To niesamowita męczarnia dla mnie, że mieszkamy tak daleko od siebie, to przyprawia mnie o furię.
Ale za to, co zrobiłaś tej Justynie, powinnaś ode mnie oberwać i to zdrowo. Po co to zrobiłaś? Ja rozumiem, że wasze kobiece hormony są nie do powstrzymania, ale to już lekka przesada! Zawiodłaś mnie tym, powinnaś to zignorować, a nie wszczynać przez to bójki.
Tak w ogóle to nie powinnaś być jeszcze w szkole? Zaskoczyła mnie twoja wiadomość tak wcześnie i to bardzo. Plan ci się zmienił? Ja mam zapisane, że powinnaś mieć jeszcze 4 lekcje. Wagarujesz? Oby nie, bo byś mnie jeszcze bardziej wkurzyła, a dobrze wiesz, że mnie lepiej nie denerwować.
A co do studiów, to nie martw się, na pewno wszystko się ułoży. A może ty też powinnaś gdzieś wyjechać…?”
Po pierwsze… dobrze wiedzieć, że on ma mój plan lekcji.
Po drugie, ciekawe jak ma zamiar mi coś zrobić?
Po trzecie: niby gdzie miałabym wyjechać?!
Napisałam ponownie do niego wiadomość z pytaniem, czy ma jakieś pomysły, gdzie niby miałabym wyjechać, bo jego pomyśl wydaje się być śmieszny. Niestety, nie odpisał mi od razu jak poprzednio. Wyczekiwałam na jego wiadomość przez całe południe siedząc w kuchni i robiąc obiad dla Jerzego i mamy, jeżeli ona w ogóle się zjawi.
Kiedy skończyłam, odrobiłam lekcje i położyłam się na swoim łóżku tępo wpatrując się w sufit. Po piętnastu minutach nie mogłam znieść tej ciszy panującej w mieszkaniu, dlatego włączyłam radio, a z głośników wypłyną utwór Shakiry "Addicted to you". Uwielbiałam tą piosenkę, uwielbiałam Shakirę. Podziwiałam jej talent i zawsze chciałam śpiewać tak jak ona, no ale to tylko marzenia...
Gdzieś koło godziny szesnastej dostałam sms'a od Wiktorii, z prośbą o spotkanie, 'tam gdzie zawsze'. Bez dłuższego zastanawiania się wstałam z łóżka, ubrałam się, chwyciłam torbę, zamknęłam mieszkanie na klucz i wyszłam ze starej, ale wyremontowanej kamienicy, kierując się w stronę miejsca spotkania. Mieszkałam prawie że w samym środku rynku, dlatego miałam przed sobą trochę drogi.
Po jakiejś godzinie byłam już na miejscu. W szkole baletowej. Bez jakiegokolwiek zmieszania weszłam do budynku i pokierowałam się to jednej z sal z lustrami na drugim piętrze. Do sali Wiktorii. Od kiedy tylko zaczęła przygodę z baletem, tam trenowała. Mówiła, że w tamtym miejscu potrafi lepiej się skoncentrować i uwolnić dobrą energię.
Stanęłam przed wejściem do TEJ sali i przez chwilę obserwowałam swoją przyjaciółkę, jak pilnie wykonywała każdy ruch. Każdy by się ze mną zgodził, Wiki to dobra tancerka.
- Już jesteś? - zapytała z uśmiechem, kiedy zobaczyła moje odbicie w lustrze i się odwróciła. - W zasadzie to ja już kończę.
- Spokojnie, nie spiesz się. - usiadłam na podłodze pod jedną ze ścian. - Ja poczekam.
- Justyna ci już powiedziała… - dziewczyna znowu zaczęła robić ruchy rękami a później nogami, nie odwracając się do mnie. - To nie jest tak, jak myślisz.
- Nie tak jak myślę? To jedziesz do tych Włoch, czy nie? - zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, co przyjaciółka w tamtym momencie do mnie mówi.
- To… to ty nie jesteś na mnie zła? - odwróciła się i spojrzała na mnie. - O mój Boże, Julia… a ja myślałam, że się na mnie obraziłaś, że ci nie powiedziałam.
- Nieeeeee tam, no co ty! - machnęłam ręką i się uśmiechnęłam. Mimo, iż w domu płakałam, wiadomość GPB19 mnie uspokoiła. On miał rację… jak zawsze. - Dlaczego w ogóle miałabym się obrazić? Prędzej czy później i tak bym się dowiedziała. A to duża szansa dla ciebie! Lepiej się zbieraj, bo idziemy na kawe.
- Chodź do mnie, rodzice pojechali do Zakopca i zostałam sama z Amelią. - pomogła mi wstać z podłogi. - Zaraz przyjdę.
- Spoko. - odpowiedziałam, a kiedy zostałam sama w sali, stanęłam przed ścianą luster i zaczęłam robić dziwne ruchu, próbując naśladować przyjaciółkę. Szczerze? Komedia.
Podeszłam do sprzętu stereo, chwilę przy nim pogrzebałam i po chwili z głośników wypłynęła muzyka. W tym samym momencie weszła już przebrana Weronika, a kiedy ją zobaczyłam zaczęłam specjalnie 'tańczyć' (to raczej były dzikie pląsy) i trochę fałszywie śpiewać wraz z Shakirą "And I'm crazy, but you like it! Loca, loca, locaaaa..!" powodując uśmiech i niepohamowany napad śmiechu u mojej przyjaciółki. Po chwili jednak dołączyła do mnie i wspólnie wykonywałyśmy dzikie ruchy w rytm muzyki.
Godzinę później wchodziłyśmy do domu Wiktorii Weroniki. Śmiesznie to brzmi, no nie? Niektórzy mówili do niej Weronika, niektórzy Wiktoria, a my, z Justyną, mówiłyśmy i tak i tak. Oczywiście, po drodze musiałyśmy zahaczyć o PGE Arenę, bo jakżeby inaczej. Weronika uwielbiała patrzeć na stadion. Zawsze wpatrywała się w niego jak… sama nawet nie wiem co. Tutaj, na oficjalnym otwarciu stadionu, poznała swojego chłopaka, Pawła. Zabawna ta historia z ich poznaniem się, bo to Wiki wylała na jego spodnie, w okolicach krocza, Coca-colę i była mała spina między nimi, ale coś zaiskrzyło i… szkoda gadać, bo to bardziej skomplikowane, niż się wydaje.
- Ami, jestem już w domu! - krzyknęła blondynka wchodząc do mieszkania. - Przyszłam razem z Julką!
W tamtym momencie z głębi domu przybiegła do nas Amelka i rzuciła mi się na szyję.
- Cześć Amelia. Jak tam? - spytałam, kiedy mnie puściła.
-Dobrze. - uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Ami, jesteś głodna? - spytała dziewczynkę starsza siostra.
- Nie, nie jestem.
- Dobra, to jak zgłodniejesz, to daj mi znać, to ja ci wtedy coś zrobię. A teraz wracaj do siebie. Chodź Julia do kuchni, zrobimy sobie kawy lub herbaty.
- Spoko, nie ma problemu. - poszłam za przyjaciółką, a mała znowu gdzieś zniknęła. - I jak? Nie możesz się już doczekać, co? - spytałam, siadając na jednym z blatów kuchennych.
- Hmm.. mówisz o studiach, czy o Euro? - zapytała z lekkim uśmiechem, nalewając wody do czajnika.
- W sumie i o tym i o tym, ale odpowiedz mi najpierw na Euro.
- Bardzo! - zaczęła piszczeć i skakać. Ja tylko ośmieliłam się zrobić 'poker face'a', na nic innego mnie nie było stać. - Tylko szkoda, że Paweł nie może iść.
- Ale pech… - powiedziałam z ironią.
- To co? Zastąpisz go? - zrobiła oczy jak Kot w Butach ze "Shreka".
- Zapomnij! Nigdzie nie idę! - wydarłam się na nią, kiedy przede mną klęknęła. - I skończmy ten temat!
Dziewczyna więc przemilczała wszystko i podała mi kubek z kawą. Później zrobiła na kolacje kanapki dla Amelki i dla nas po czym poszłyśmy do pokoju Werki. Ona nigdy nie robiła żadnych zmian w wyglądzie pomieszczenia. Zawsze tak samo, od X lat. Nad łóżkiem nasze (i nie tylko nasze) zdjęcia, wszędzie plakaty piłkarzy FC Barcelony i gadżety z nią związane, w szafie stos pogniecionych i nie poukładanych ubrań, na biurku jak zazwyczaj syf. Tu jakiś pusty kubek stał, tu jakiś talerzyk, multum podręczników i popisanych kartek, na monitorze od komputera warstwa kilkumiesięcznego kurzu. Tak, to właśnie jest Wiktoria. Wiktoria-syfiara. Justyna zawsze się awanturowała, za każdym razem jak weszła do jej pokoju. Darła się, że dziewczynie tak nie wypada, ale cóż, Werka nic sobie z tego nie robiła. Przynajmniej zdjęcia nad łóżkiem były równo przyklejone.
Później pomagałam dziewczynie z matmą, bo następnego dnia miałyśmy mieć kartkówkę. Szło ciężko, bo matematyka to wróg numer jeden Wiktorii. Skończyłyśmy około godziny dwudziestej, wtedy się zebrałam i wyszłam z jej mieszkania, kierując się w stronę rynku. Było zimno, ale miasto miało swój urok. Było ciemno, lekko prószył śnieg, ale przede wszystkim było mglisto. Temperatura wynosiła 23 stopnie na minusie. W kawiarniach było bardzo dużo ludzi, ogrzewających się i rozmawiającymi z przyjaciółmi lub sympatiami. Czasami niektórym dziewczynom zazdrościłam związku. Ja miałam raz 'chłopaka', co okazało się kompletną pomyłką i przysięgłam sobie, że nigdy więcej. Jednak, coś we mnie krzyczało, że chciałoby mieć kogoś bliskiego. "Co ja gadam? Przecież mam Hiszpana! Weź się dziewczyno ogarnij, bo zaczynasz świrować."
Siedziałam już u siebie w pokoju i słuchałam muzyki na 'YouTube', siedziałam na 'Facebook'u' i gadałam z Justyną i Werką przez czat. Wtedy dostałam odpowiedź na moją wcześniej wysłaną wiadomość do GPB19.
”A czy to Europa jest mała? Albo świat? Świat jest duży, zobacz ile jest państw na świecie! Ale tak poważnie, to myślałem o… żartuje, nie myślałem o niczym konkretnym. Jednak przyjmą Cię wszędzie. Jesteś bardzo dobra, ja to wiem! Spokojnie możesz startować na każdą uczelnie, na jaką byś chciała.”
"Ech… żeby jeszcze to było takie proste" - pomyślałam zrezygnowana. Nie stać mnie na zamieszkanie zagranicą i studiowanie tam. Chyba "G" o tym zapomniał. Napisałam mu o tym, po czym zamknęłam laptopa i wyszłam z pokoju. Postanowiłam potowarzyszyć Jerzemu siedzącemu samotnie w salonie, który oglądał jakiś kanał informacyjny.
- I jak obiad? - spytałam, siadając obok niego na kanapie. - Smakował?
- Hyhy, oczywiście! Jak zwykle. - uśmiechną się i spojrzał na mnie.
- To to już po dziesiątej? - bardzo się zdziwiłam i spojrzałam na ojczyma. - Gdzie mama?
- Dokładnie 22:34. Nie wiem dokładnie. Chodzi gdzieś po mieście z ciotką. Znasz je.
- O Boże… - skomentowałam krótko i pokiwałam rezygnująco głową. Nie cierpiałam ciotki Wandy, a mama spędzała z nią każdy wolny czas.
- Co się dzisiaj działo? - spytał, nie odrywając wzroku od telewizora.
- A nic ciekawego. Byłam u Wiki, tłumaczyć jej matme.
- A w szkole? - dopytywał.
- W szkole? A co miałoby niby w niej być? - nie podobało mi się to wypytywanie Jerzego. Zawsze mnie ciągną za język, kiedy chciał, żebym się do czegoś przyznała, ale teraz nawet nie wiem, o co mu dokładnie chodzi. A może i wiedziałam? Wiem jedno, serce mi waliło jak oszalałe, jednak zachowałam stoicki spokój. - Jak zwykle nuda. Niedługo matura… takie tam.
Mężczyzna westchną ciężko, zdjął okulary z czubka nosa i po chwili powiedział.
- A ten incydent w szkole? - właśnie w tamtym momencie raczył mnie zaszczycić swoim wzrokiem. - To nazywasz nudą?
- Jerzy… - zaczęłam i czułam się jak małe dziecko, które stłukło mamy ulubiony wazon czy coś takiego. Dyrektor miał mu nic nie mówić. - Skąd wiesz…?
- Wicedyrektorka mnie zaatakowała, kiedy wszedłem do pokoju nauczycielskiego.
- Kurw… - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć.
- Julia! - podniósł głos mój ojczym. - Dobrze wiesz, że nie toleruje w dym domu wulgaryzmów.
- Przepraszam.
- Raczysz mi powiedzieć, co takiego się wydarzyło na przerwie? Bo od wicedyrektorki nie za wiele się dowiedziałem, jedynie zostałem opluty w twarz.
- Hahahah!!! - zaczęłam się śmiać jak opętana. - Nie gadaj! Ty też?
- Niestety. No więc?
Wtedy opowiedziałam mu całą historię, jak to Wiktoria mnie namawiała na Euro, jak to Justyna obrażała GPB19 i jak nie wytrzymałam i się na nią rzuciłam. Oczywiście opowiedziałam mu o rozmowie z dyrektorem i o tym jak się dowiedziałam, że dziewczyny mnie opuszczają. Kiedy mówiłam mu o tym ostatnim, znowu łzy napłynęły i się rozpłakałam. Ten w odpowiedzi mnie przytulił.
- Mówiłaś o tym "Elemu"? - zapytał, głaszcząc mnie po głowie. El. Od słowa "On" z Hiszpańskiego. Tak właśnie nazywał GPB19. Doskonale o nim wiedział. Nie bałam się mu powiedzieć o moim przyjacielu. Tylko przed mamą przez te wszystkie lata ukrywałam prawdę, a moją zmianę uważała, że to jej zasługa. Nie wiem jak niby przyczyniła się do mojej zmiany, ale nie mam zamiaru ja wyprowadzać z błędu, tym samym mówiąc o Hiszpanie. Gdyby się o nim dowiedziała, wpadłaby w furię, zabrała komputer i zamknęła mnie w domu jak ptaka w klatce.
- Mówiłam. - załkałam, nie przestając się przytulać do ojczyma.
- I co ci na ten temat powiedział?
- Że mam nie płakać… że to wielka szansa… szansa dla dziewczyn… i wielkie szczęście… I… i, że mnie rozumie… - wzięłam chusteczkę do ręki, którą podawał mi Jerzy i wydmuchałam nos. - I… i jest bardzo zły, że mieszkamy tak daleko od siebie. Że… że chciałby mnie przytulić, że chciałby wytrzeć wszystkie moje łzy…
- Oj, maleństwo… - pogłaskał mnie po głowie. - Nawet nie wiesz, co on musi czuć, skoro tak ci napisał.
- Jerzy… kocham cię, wiesz? - przytuliłam się do niego mocniej. - Ty jesteś moim tatą.
- Nie, kochanie. - zaśmiał się. - Twoim ojcem jest Adam.
- Ciul z Adamem. To, że mam jego geny w sobie, nie oznacza, że jest moim tatą. Ojcem może być, ale nie tatą. Ty byłeś przy mnie, kiedy tego potrzebowałam.
- Właściwie, to Hiszpan był przy tobie, kiedy tego potrzebowałaś. - zauważył. Ja w odpowiedzi tylko przewróciłam teatralnie oczami, a on się tylko zaśmiał.
- Kochasz mamę, prawda? Pomimo tego jaka jest?
- Tak, Juluś. Kocham.
- To dobrze. - odpowiedziałam. - Napijemy się herbaty?
- Chętnie, chodź do kuchni.
Poszliśmy razem do kuchni i przyszykowaliśmy sobie po kubku zielonej herbaty. To nasza ulubiona. Moja i Jerzego. Posiedzieliśmy trochę i jeszcze porozmawialiśmy. Wyżaliłam się mu, że chciałabym gdzieś wyjechać na studia, a on tylko popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. T a t a chciał z całego serca mnie gdzieś wysłać, bym była szczęśliwa, ale to nie było takie łatwe. "Nie jest nas za bardzo stać na taki wydatek." - powiedział. Doskonale o tym wiedziałam, mimo to, strasznie chciałabym wyjechać z tego kraju.
~*~*~*~*~
- Coś z nią nie tak? - zapytała mnie, kiedy stałem przy oknie i tępo wpatrywałem się w dal.
- Ona już nie wytrzymuje… a ja tym bardziej. Dzisiaj miała cholernie ciężki dzień a ja… a ja nawet nie miałem jak jej pomóc. Do tego jeszcze mi nie odpisuje. - odwróciłem się i spojrzałem na nią, siedzącą na łóżku.
- Spokojnie, może już śpi. Albo jeszcze ci odpisze. Proszę nie zadręczaj się.
- Łatwo ci mówić! - zacząłem chodzić tam i z powrotem.
- Kochasz ją? - zapytała, a ja stanąłem w miejscu i spojrzałem na swoją ukochaną. Bała się mojej odpowiedzi. - Zależy ci na niej, prawda?
- Tak, kocham ją. Ale nie tak jak Ciebie, skarbie. - podszedłem do niej i objąłem jej twarz swoimi dłońmi. - Ona... Ona jest kimś znacznie więcej niż tylko przyjaciółką. Znamy się sześć lat… to jedna trzecia jej życia! Stałem się za nią odpowiedzialny. To… to moja siostra.
- I co chcesz z tym wszystkim zrobić, kochanie? - zapytała, całując mój wierzch dłoni. - Myślałeś nad tym?
- Myślałem…
- I?
- Coś mi przyszło do głowy, ale nie wiem, co z tym będzie. - spojrzałem jej prosto w oczy i złożyłem a jej wargach pocałunek, po czym wyprostowałem się i wyszedłem z sypialni, kierując się do salonu. Tam otworzyłem laptopa i podłączyłem się do sieci.
"Tym razem stypendium mi nie pomoże. Nie dam rady się wyrwać z tego głupiego kraju. Czemu ja muszę mieć takiego pecha? Przepraszam, że wcześniej nie odpisałam, rozmawiałam z Jerzym. Masz od niego pozdrowienia.
A tak w ogóle… to wszystkiego najlepszego z okazji 25 urodzin. Kupiłabym Ci prezent, ale nawet nie wiem, na jaki adres go miałabym wysłać. Więc muszą wystarczyć Ci tylko życzenia. Jeszcze raz 1000000 lat! :*
Ja lecę spać, jutro wreszcie piątek. Dobranoc.
PS. Najchętniej, to bym przywaliła Ci tortem w twarz, ale mogę sobie tylko o tym pomarzyć."
"Niedługo to się zmieni." - pomyślałem. "Zobaczysz…
jeszcze nie takie rzeczy będziesz robić."
_______________________________________________
No i jest! 3 część! Mam nadzieję, że jakoś to wyszło, ale chyba nie pobiłam ostatniego rozdziału z bójką, itd.
Na moim drugim blogu już pisałam, tutaj nie będę się rozpisywać jak tam, ale napiszę tylko:
Anims Tito!
Kurde, wiesz co! Zabawiłam się w detektywa i chyba już wiem kim jest GPB z tym że nwm skąd to 19 :D Ja wiem, ze próbowałaś mnie ostatnio z tego jakoś wytegować... Ale co z tego, może i nie mają czasu, ale może ON ma ^^
OdpowiedzUsuńKurczaczek ale się cieszę hahaha musisz jak najszybciej pisać to dalej bo ja chcę sprawdzić czy moje natura Sherlocka Holemasa się nie pomyliła xddd STOP! Kiedy to napisałam to sprawdziłam jeszcze jedną rzecz i JUŻ WIEM CZEMU 19!! :D LOL ale się niesamowicie cieszę hahahah :D
Teraz tylko czekam aż się dowiem czy to aby prawda :D A jeśli tak to wiesz XD Będę wrzeszczeć :D I mogę zostać detektywem ;d;d
Trololo xD Odbija mi dziś także wiesz xD A i ta końcówka z tą partnerką, że ją ma i wgl też pasuje :D
Pozdrrrrawiam :D
Weź się nie odzywaj, to miała być tajemnicza postać a tu co? :( Wszyscy wiedzą kim jest GPB19. No skandal, no! Ja się tak nie bawię.
UsuńWiesz, chętnie bym jak najszybciej napisała kolejny rozdział, ale dostałam szlaban, komputer zabrany, a na telefonie nie da się pisać ;_;
Ouuu! Co zrobiłaś!! Jak mogłaś :C hahah trzeba było mu dać nick 'jchndvhbfdjs'' wtedy nawet Sherlock by nie zgadl ^^ :D:D
UsuńNo właśnie w tym rzecz! Nic nie zrobiłam!
UsuńNie chciało mi się wymyślać, myślałam, że i tak nikt nie zgadnie. Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, rozegrałaby to zupełnie inaczej .-.
Genialny! :D
OdpowiedzUsuń