czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział II: Ciesze się waszym szczęściem!

Rok 2012, Luty.

          - Julka, no błagam cię!! – jęczała na cały korytarz Wiktoria, klęcząc przed ławką, na której siedziałam.
          - Nie ma mowy, wybij ten pomyśl ze swojego zakutego łba! – zaprotestowałam i skrzyżowałam ręce na piersiach, odwracając od przyjaciółki wzrok.
          - No ale dlaczego? Paweł nie może iść, dobrze wiesz, że po tym wypadku nie da rady pomagać… a, a, a ty znasz tyle języków! To idealna praca dla ciebie! Tylu obcokrajowców spotkasz, będziesz mogła się wykazać, lubisz takie imprezy!
          - NIE TAKIE! – wysyczałam wściekle. Ten temat zawsze mnie drażnił, jak mało który.
          - A jak wyobrażasz sobie Pawła z tym gipsem na nodze przez całe dnie sterczącego po środku miasta? Zresztą, to już będzie po maturze, w końcu czerwiec! Niby co będziesz miała lepszego do roboty??
             „Czerwiec… mój ulubiony miesiąc. Wtedy wszystko się zmienia, tyle mam wspaniałych wspomnień… i GPB19. To będzie już  szósta rocznica od kiedy się znamy.” - mówiłam sama do siebie spuszczając wzrok, kiedy nagle ktoś wrzasną mi do ucha „Julia!!!!!!!” a ja spadłam z ławki, na której siedziałam, na podłogę szkolnego korytarza.
          - Zwariowałaś, Nowacka!? – wkurzyłam się na dziewczynę stojąca nade mną. – Przez ciebie mogłam ogłuchnąć!
          - To ucisz w końcu Balinowską i się zgódź!!
          - W życiu! Obie dobrze wiecie, że nie lubię…
          - Tak, tak, tak. Dobrze o tym wiemy. Ale co ci szkodzi? Argumenty Weroniki są bardzo dobre, możesz użyć swojego talentu do języków w realu, nie tylko w internecie z tym całym twoim dziwakiem z Hiszpanii...
          - Nie mów tak o nim! – ostrzegłam ostro dziewczynę. - To mój przyjaciel!!
          - Taki przyjaciel, że nie wiesz jak wygląda… ty nie wiesz nawet jak się nazywa!!!
          - No i co z tego? Ja mu ufam!
          - Pewnie to jakiś zgrzybiały pedofil, który każdego wieczora patrząc na twoje zdjęcie robi sobie dobrz…
          - PRZESTAŃ!! – rzuciłam się na dziewczynę i razem wylądowałyśmy na podłodze. W tamtej chwili przez głowę mi przechodziły myśli, że zabije sukę, ale zostałyśmy rozdzielone przez chłopaków, którzy stali obok i w porę zainterweniowali. – Nigdy więcej nie waż się o nim tak mówić, rozumiesz?!
             Kiedy dziewczyna została podniesiona z podłogi, zobaczyłam, że cały jej policzek został rozorany przez moje paznokcie. Niestety, los w tamtym momencie mi nie sprzyjał, bo akurat obok przechodziła wicedyrektorka i kiedy tylko nas zobaczyła, krzyknęła:
- Panna Kłos i panna Nowacka! Do dyrektora, natychmiast!!!
            Na korytarzu zapadła grobowa cisza i wszyscy się na nas gapili. Dziwne uczucie, kiedy walczysz o dobre imię kogoś, kto faktycznie może być inny, niż sobie wyobrażasz. Ja jednak wierze, że GPB19 jest taki, jak go „widzę”.
            W ciszy obie uwolniłyśmy się z objęć chłopaków i poszłyśmy wolnym krokiem, bez słów, w kierunku wicedyrektorki.
             Drugi lutego. To dzisiaj. Urodziny GPB19. Dwudzieste piąte urodziny. Jak mogłam o tym zapomnieć? Świetnie. W taki dzień, taka masakra musiała mnie spotkać. Nie, nie mogę mu o tym incydencie powiedzieć. Będzie na mnie zły. Rozczarowałam go... Przemilczę to. Czego oczy nie widzą, sercu nie żal.
             Weszłyśmy wraz ze starą profesorką do gabinetu dyrektora, a ten tylko popatrzył na nas zza porannej prasy, zdezorientowany aktualną sytuacją, tocząca się w jego czterech ścianach. Dyrektorka coś sepleniła, Nowacka jej ciągle przerywała, a ja tylko rozglądałam się dookoła.
             W końcu w pewnym momencie mężczyzna przerwał kobietom dość głośnym basowym „dosyć”, odłożył gazetę na bok, wstał podpierając się o blat biurka i spytał.

          - Jeszcze raz. O co tutaj chodzi? I co się stało z twoim policzkiem, młoda damo?
          - No bo to było tak… - zaczęła Justyna, ale niestety zapluta pani profesor jej przerwała.
          - Panie dyrektorze, te dwie dziewuchy, dopuściły się szarpaniny na terenie naszej placówki oświatowej. – zaczęła stara kobieta, plując śliną w każdą stronę. Nawet dyrektorowi się oberwało w twarz, ale udał, że to zdarzenie nigdy nie miało miejsca, a ja z Justyną zaczęłyśmy rechotać pod nosem.
          - Dziewczyny… - powiedział zrezygnowany mężczyzna po chwili. – o co wam poszło? Z tego co wiem, jesteście bardzo dobrymi koleżankami, a dobrze wiecie, jak traktujemy takie incydenty na terenie naszej szkoły? 
          - Tak, wiemy. – odpowiedziałam, unikając wzroku dyrektora.
          - Panie dyrektorze, to moja wina. Niepotrzebnie sprowokowałam Julię niewygodnym tematem i nie jestem na nią zła, proszę jej nie karać, to wszystko przeze mnie… - postawiła się za mną Nowacka, robiąc krok do przodu, w stronę dyrektora. W tamtym momencie dziwnie się poczułam, że mnie broni. Nie miałabym jej za złe, gdyby zrzuciła winę na mnie, bo taka była prawda. Nie powinnam się tak zachować. A ona? Broni mnie i całą winę bierze na siebie. „Jednak dobra z niej dziewucha”, uśmiechnęłam się w duchu.
               Zawsze taka była. Broniła nas jak tylko mogła. Mnie o Weronikę. Do końca życia będę pamiętać nasze pierwsze spotkanie. Było to w pierwszej klasie gimnazjum. Ja byłam na profilu geogradiczno - krajoznawczym, ona na humanie. Zderzyłyśmy się kiedyś na korytarzu i zaczęłyśmy rozmawiać. Ona bardzo dużo mi mówiła, nawet wszystkie swoje sekrety i to, że jej ojciec jest bardzo bogaty i, że sponsoruje tamtą i tą szkołę. Ale najlepszy tekst walnęła pod koniec: "Teraz za dużo już wiesz, więc od tej pory będziemy najlepszymi przyjaciółkami. Pa!", po czym od tak sobie odeszła. I tak już zostało. Trzymałyśmy się w gimnazjum praktycznie cały czas. Później doszła do naszej dwójki Weronika Balinowska z profilu teatralnego. I tak oto nasza trójca poszła do jednego liceum: ja trafiłam do klasy filologiczno - langwistycznej, Justyna do prawniczo - społecznej, a Wera do teatralnej. Jednak niedługo miało to się zmienić... – Proszę nas nie karać i dać nam szanse…
          - To jest nie możliwe! – przerwała jej wicedyrektorka, nauczycielka historii. – Panie dyrektorze, muszą być ukarane w trybie natychmiastowym! Do czego to doszło, by w naszej szkole jakieś dwie gównia…
          - Wystarczy! – przerwał jej mężczyzna. – Ja wiem co mam robić. Niestety, na ten czas, proszę panią, by opuściła pani to pomieszczenie. Chce porozmawiać z dziewczętami na spokojnie. – wtedy pokazał nam dłonią dwa fotele i sam usiadł na swoim miejscu. – Usiądźcie dziewczyny.
          - Ale, ale… ależ panie dyrektorze…! – zaczęła się sprzeciwiać oszołomiona kobieta.
          - Dziękuje pani, teraz to mój problem. Dziękuje za dobre chęci, niech teraz pani się pokieruje w kierunku pokoju nauczycielskiego. Zaraz skończy się przerwa, nie chcę by ta sprawa jakkolwiek przeszkodziła w edukacji innym uczniom naszej szkoły. Poradzę sobie, przeprowadzimy sobie szczerą rozmowie i zapewniam, że dojdziemy do porozumienia. – uśmiechną i puścił oczko w naszym kierunku. My powstrzymywałyśmy się od wybuchnięcia śmiechem, wicedyrektorka o mało nie dostała zawału, że w ogóle dyrektor wyprosił ją ze swojego gabinetu. Cóż… ludzie są dziwni, nic na to nie poradzimy. Kiedy ledwo żyjąca wicedyrektorka wyszła z gabinetu, mężczyzna ponownie się do nas zwrócił. - Więc od początku, dziewczyn. Co się stało? Z wami nigdy nie było problemu! Jesteście wzorowymi uczennicami, co tym razem poszło źle?
          - Jak już mówiłam… - zaczęła Nowacka, ale jej przerwałam.
          - To moja wina. Nie powinnam tak agresywnie zareagować, ale to było silniejsze ode nie. 
          - Prawda, nie powinnaś… - zaczął mężczyzna.
          - Ale gdybym nie powiedziała tych słów o tym chłopaku, ta sytuacja nie miałaby miejsca. – Justyna złapała mnie za dłoń i popatrzyła na mnie. W jej oczach był widoczny żal, za wypowiedziane słowa. Byłam skłonna jej wybaczyć, w końcu każdy ma prawo do popełniania błędów, prawda?
          - Czyli to poszło o chłopaka. – stwierdził zrezygnowany dyrektor, pochylając się w tył na oparcie fotela. Jego mina mówiła wszystko: „Znowu sprawy miłosne, ja oszaleje z tymi dziewuchami. Ta dzisiejsza młodzież…”
          - O przyjaciela. O mojego przyjaciela. Justynie po prostu się on nie podoba i wypowiedziała o kilka za dużo słów na jego temat. – sprostowałam sprawę patrząc się na dyrektora.
          - Tak, to prawda. – potwierdziła brunetka.
          - Julia, czy mam powiedzieć o tym incydencie Jerzemu? – spytał po chwili dyrektor, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe. – Twój ojczym zaraz tu będzie, mam mu od razu na dzień dobry powiedzieć, co zrobiłaś?
          - Nie, proszę mu tego nie mówić! Nie chce by się niepotrzebnie martwił!
          - To w zasadzie pierwszy, ale ostatni wasz wybryk, rozumiecie? Bądźcie spokojne do matury, to zaledwie trzy miesiące!
          - Oczywiście, proszę pana. – odpowiedziałyśmy chórem.
          - To teraz obie do łazienki. Julia, pomóż koleżance przemyć policzek.
          - Dobrze, panie dyrektorze. – odpowiedziałam i biorąc Nowacką pod rękę, wyszłyśmy z jego gabinetu, a zanim zamknęłam drzwi usłyszałam jego głośne, zrezygnowane westchnięcie. 
             Kiedy już Justyna doprowadzała się do porządku, wyszłyśmy z toalety i skierowałyśmy się wolnym krokiem w górę po schodach, gdzie na ostatnim piętrze, w klasach aktualnie trwały godziny wychowawcze klas trzecich.           - Przepraszam cię, za to. Nie powinnam. Może i faktycznie, ten twój BGR91…
          - GPB19 – poprawiłam ją z lekkim uśmiechem, patrząc się przed siebie.
          - No nie ważne. – machnęła ręką. - Cały ten… „G” jest dobrym przyjacielem. Dobrze wiesz, że mam niewyparzony język i mówię to, co mi ślina na język naniesie, nawet bez zastanowienia.
          - Przez to masz ciągłe problemy z nauczycielami. – zauważyłam.
          - Oj tam, oj tam. – ponownie machnęła dłonią. – Czy to ważne? Ale dziwi mnie to. Skoro to taki świetny chłopaczyna, to czemu boi się wyjawić swoje dane? Jak wygląda? Przecież znacie się już 5 lat!
          - Sześć. – ponownie poprawiłam koleżankę. – I nie chłopaczyna, bo śmiało można stwierdzić, że jest już mężczyzną.
          - W sensie? – spytała zdezorientowana.
          - Już ma 25 lat. – przystanęłam i spojrzałam na nią. – Dzisiaj ma urodziny.
          - Serio? Nie gadaj.
          - Nno, serio serio. Jak szłyśmy do dyrcia, wtedy sobie przypomniałam.
          - No nieźle – powiedziała i kontynuowała swój marsz, a ja tuż za nią. – Tak czy owak, on cię zmienił. To wiemy. Na lepsze, oczywiście. Ma dziewczynę, to też wiemy. Mówi ci co robi, wyżala się, pociesza ciebie, itd. Wspaniały chło… mężczyzna. I weź ty mi powiedz…
          - Co takiego…? – podniosłam jedna brew z ironicznym uśmieszkiem.
          - Dlaczego w Polsce nie ma takich facetów? A jeżeli okaże się, że jest przystojny? Albo bogaty? Albo jedno i drugie?! – podekscytowała się Justyna.
          - No i…? Co z tego? Mnie to zbytnio nie interesuje, zresztą… MA DZIEWCZYNĘ! Zapomniałaś o tym w ciągu tych kilku sekund?
          - No tak jakoś… - zaśmiała się gorzko.
          - Dobra, chodź już do klasy, bo się nam oberwie jeszcze bardziej.
          - Julia, czemu nie chcesz się zgodzić na propozycje Wiktorii? – zapytała zaciekawiona Justyna. 
          - Nie przepadam za piłką nożną, a bycie wolontariuszem na Euro 2012 wcale mi się nie uśmiecha…
          - Czemu masz taką awersje do tej gry?
          - A… w sumie nie wiem. Mój przyjaciel z dzieciństwa w nią grał bez przerwy… ale jakoś tak… nigdy mnie tak nie pociągała.
          - A wiesz, że piłkarze to niezłe ciacha…? – spytała typowym tonem, używanym zawsze przez rozmarzone dziewczyny, marzące o swoich idolach.
          - Serio? Nie zauważyłam – odpowiedziałam z ironią i ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
          - No to musisz się przekonać! Serio, zgódź się na ten wolontariat. Gdybym była na twoim miejscu, zgodziłabym się!
          - No to ty idź! Proszę bardzo, droga wolna. - zaśmiałam się.
          - Ale ja nie mogę. – przystanęła i zasmuciła się.
          - Ej, co jest? - zaniepokoiłam się i dotknęłam ramie przyjaciółki.
          – Rodzice mnie zabierają pod koniec maja do Anglii.
          - A więc jednak…?
          - Niestety. –przyznała niechętnie. – Wyprowadzamy się do Anglii. Tam też będę studiować prawo.
          - Moje biedactwo. – przytuliłam ją. Była ode mnie wyższa, prawie o 20 cm, więc musiała się do mnie pochylić. – Jak my bez ciebie wytrzymamy?
          - Nie wiem… alee i tak będziecie musiały jakoś dać sobie rade. Przecież przed Wiktorią tak samo nie łatwy okres.
          - Co masz na myśli? – zapytałam zaniepokojona tonacją jej głosu. – Co z Wiktorią? Ja o czymś nie wiem?
          - To… to ty nic nie słyszałaś…? – Justyna zrobiła minę typu „cholera, zdradziłam tajemnice”. – No bo… nie wiem jak ci to powiedzieć.
          - Najlepiej wprost. – odpowiedziałam bez żadnych emocji w glosie.
          - Wiktoria wyjeżdża na studia do Włoch. Do szkoły baletowej. Przyjęli ją, nawet bez matury. A ona deklaruje się, że jedzie. W takim obrocie spraw wygląda na to, że ty jedyna zostajesz w kraju. Tak… tak mi przykro Juluś. – złapała mnie za dłonie i trzymała, patrząc się prosto w moje oczy.
             Co wtedy czułam? Pustkę. To zleciało na mnie jak grom z jasnego nieba. Chciałam w tamtym momencie jak najszybciej znaleźć się w domu i wszystko opisać GPB19. Myślałam, że się popłacze, ale dałam radę powstrzymać łzy i wymusić uśmiech na swojej twarzy.
          - Tak się ciesze. To wielka szansa dla Wiki. Dla ciebie zresztą też. Studiowanie na angielskich uniwersytetach to wielka szansa na lepszy start w dorosłe życie. Ciesze się waszym szczęściem!
          - Ale na pewno…? – Justyna nie była do końca przekonana w to, co mówię.
          - Oczywiście! Przecież i tak będziemy utrzymywać ze sobą kontakt, prawda?
          - No jasne! A teraz chodź! Naprawdę będzie źle, jeżeli zaraz nie wejdziemy do naszych klas! - chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie za sobą z wielkim uśmiechem na twarzy. - To co? Zastąpisz Pawła na Euro? A tak w ogóle, to co on zrobił, że złamał tą nogę?
          - Przewrócił się, kiedy jechał na deskorolce. A wiesz jak Werka się jarała, że z nim pójdzie na to 'święto'.
- Ta
 Weronika i ta jej szaleńcza miłość do piłki nożnej. - zaśmiała się Nowacka. - A teraz to tym bardziej oszaleje z radości.
          - Co masz na myśli? - zapytałam.
          - No to, że do Gdańska przyjeżdża reprezentacja Włoch! Mało tego, jeszcze reprezentacja Hiszpanii! Wiesz co to oznacza? 
          - Nie za bardzo - odpowiedziałam niepewnie. 
          - Och, Boże! Oznacza to, że przyjedzie do naszego miasta większa część składu FC Barcelony! - powiedziała brunetka.
          - A to coś wyjątkowego? - naprawdę, nie rozumiałam tych dziewczyn. Czy jestem jakaś inna?
          - Oj, kobieto! Barcelona to najlepsza drużyna świata! I ma najładniejszych piłkarzy! - rozmarzyła się przyszła prawniczka. - A Weronika to największy kibić Barcy. Wyobrażasz sobie, jak ona wystrzeli ze szczęścia?
          - Yhym o to chodzi.
          - Oj Julka, Julka. Może faktycznie lepiej nie idź na to Euro, bo jeszcze jaką głupotę zrobisz, że Cię zlinczują.
          - Kochana jesteś. - odpowiedziałam tylko z ironią.
          - Wiem!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dodałam tak nieco szybciej, bo nie chciało mi się czekać :)

Przypominam, że początkowo z każdym rozdziałem, zakładka "BOHATEROWIE" będzie aktualizowana! ;)

Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na tym blogu, bądź na moim drugim, "Project: Barc
a!", który także gorąco polecam, to proszę chociaż o jeden komentarz. To pomaga mi, bo wiem, kogo mam informować o nowościach :)

Na początku może i tego nie widać, ale ta historia jest związana z piłką nożną i pewnym klubem, ale wszystko w swoim czasie. Mówię tak w razie czego ;*

POZDRAWIAM GORĄCO, ADIOS! :D


5 komentarzy:

  1. Mam dziwne wrażenie że ten nieznajomy może się okazać piłkarzem hahaha xD
    Ja bym się ani chwili nie zastanawiała tylko od razu na ten wolontariat xD
    Zapraszam na nowy rozdział: http://cesar-azpiulicueta-story.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeee... czemu masz wrażenie, że nieznajomy będzie piłkarzem? xD Czy piłkarze mają czas na takie rzeczy? :D

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie ;)

    Zapraszam do mnie http://wiecejnizprzyjazn.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne, genialne, boskie, no po prostu kocham to opowiadanie <3 Nie rozumiem Julki, jak można nie lubić piłki nożnej i nie zgodzić się na wolontariat na EURO?! Ale trochę mi jej szkoda, żw dziewczyny ją tak zostawiają :c Haha i już wiem kto to GPB19! Hehe se ja jasnowidz/detektyw rozwiązałam zagadkę xD Mam nadzieję, że jednak jakoś przekonają Julię na ten wolontariat :D
    Czekam na następny i pozdrawiam ;**
    ~Lulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę wiesz już o kogo chodzi? ;>
      Oj, chyba za mało tajemniczą postać stworzyłam xD Ale zobaczymy za jakiś czas, czy aby na pewno dobrze trafiłaś ;*

      Usuń